Buduj swoje relacje jak Jezus i Maryja!
Każdy z nas chce mieć dobre relacje z innymi. Tak jesteśmy stworzeni, że nie możemy żyć bez innych ludzi. Jakość naszych relacji ma bardzo duże znaczenie dla tego, czy jesteśmy szczęśliwi, czy nie. A przecież każdy z nas chce być szczęśliwy. Jak więc budować dobre relacje z innymi? Tak jak Jezus i Maryja. Właściwie tyle wystarczy. Przyjrzyjmy się więc temu jak Oni budowali swoje relacje.
Co znaczy kochać?
Kochać to znaczy żyć dla innych, czyli odpowiadać na ich potrzeby. Doskonałym przykładem realizacji powołania do miłości jest misja i życie Jezusa Chrystusa.
My również, jako chrześcijanie, powinniśmy świadczyć o Miłości wobec „wszystkich narodów”. Oczywiście jeżeli ktoś żyje bliżej nas, tym bardziej jesteśmy odpowiedzialni za realizację jego potrzeb (np. swojego współmałżonka czy dzieci) i w związku z tym poświęcamy mu więcej czasu i wysiłku. Zaś, jeśli ktoś jest mniej z nami związany, tym nasza odpowiedzialność za niego maleje, ale zawsze pozostaje miłość, czyli pragnienie dobra. Święty Tomasz z Akwinu nazwał takie „stopniowanie” naszych relacji ordo caritatis – porządkiem miłowania.
Kochać to znaczy odpowiadać, na potrzeby ludzi wokół nas. A potrzeby dotyczące relacji, jakie ma każdy z nas, nieco upraszczając, możemy sprowadzić do dwóch następujących:
- potrzeba zrozumienia
- potrzeba docenienia
Chcesz kochać innych? Żyj więc tak, aby ludzie wokół Ciebie czuli się rozumiani i doceniani.
Jak rozumieć innych?
Oczywiście nie jest to łatwe. Przecież bardzo często nawet sami siebie nie potrafimy zrozumieć. Warto jednak podjąć dwa proste kroki, które nam to umożliwią.
Krok 1. Słuchaj!
Bardzo często nie rozumiemy ludzi, bo po prostu ich nie słuchamy. Nie ofiarowujemy innym czasu, a nawet jeśli, to nasze myśli często skupiają się na naszych „ważnych” sprawach (przy pierwszym spotkaniu lub krótkotrwałej znajomości myślimy bardziej o naszym wyglądzie, zachowaniu, zastanawiamy się, jakie wrażenie wywarliśmy; zaś kiedy znamy kogoś lepiej, bardziej koncentrujemy się na swoich własnych planach, zajęciach, sprawach do załatwienia). Jak to zmienić? Po prostu:
- poświęć czas, nie rozglądaj się, ale skup na osobie, z którą rozmawiasz,
- po prostu chciej słuchać, nastaw siebie tak, żeby słuchać - od naszego nastawienia bardzo dużo zależy,
- patrz w oczy - to jest bardzo ważne, w oczach widać bardzo dużo, oczy to „zwierciadło duszy”,
- dopytuj, sprawdzaj, czy dobrze zrozumiałeś.
Pan Jezus jest mistrzem słuchania: „Co chcesz, abym ci uczynił?” - pyta niewidomego Bartymeusza u bram Jerycha (Mk 10,51). Przecież doskonale wiedział, czego on potrzebuje. Przecież wszyscy świadkowie tej sceny wiedzieli, czego może potrzebować niewidomy człowiek. Jednak Jezus pyta i chce usłyszeć odpowiedź. Podobnie Maryja: Ona jako pierwsza dostrzegła, że w czasie wesela w Kanie Galilejskiej brakuje wina (J 2,1-11). Prawdopodobnie zauważyła to przed pozostałymi gośćmi. Postanowiła interweniować. Dzięki Jej postawie otwartości na człowieka i jego potrzeby, para młoda została uratowana przed wyśmianiem i drwinami, a nawet pochwalona przez starostę.
Pan Jezus jest mistrzem słuchania:
„Co chcesz, abym ci uczynił?” pyta niewidomego Bartymeusza u bram Jerycha
Krok 2. Pamiętaj, że każdy z nas nieco inaczej postrzega świat
Każdy z nas postrzega świat inaczej, w odmienny sposób rozumuje, „po swojemu” rozróżnia kolory, definiuje uczucia, a także zagadnienia abstrakcyjne. Przecież wpływają na nas bliscy, doświadczenia życiowe, przekazane wartości, przyswojony system znaczeń i nazw (np. niektórzy wychodząc na zewnątrz, idą „na dwór”, a inni „na pole”). Jako ciekawostkę możemy podać np. to, że kobiety lepiej od mężczyzn widzą w ciemnościach, mają szersze pole widzenia i rozróżniają więcej kolorów. To samo dotyczy się spraw, które mają charakter bardziej sytuacyjny, może Twój rozmówca właśnie przechodzi jakieś trudności rodzinne, może ktoś z jego bliskich choruje, może stracił pracę, a może po prostu jest głodny, a my próbujemy mu wytłumaczyć jak fajnie zimą jeździ się na sankach. Ten drugi krok ku zrozumieniu człowieka jest bardzo ważny, ponieważ nam bardzo często wydaje się, że wszyscy rozumieją świat tak samo jak my.
Pan Jezus bardzo często pokazywał innym, że rozumie ich perspektywę. Językiem biblijnym można powiedzieć, że „znał ich serca”. Poznał serce Samarytanki, mówiąc do niej: „Daj Mi pić!”. Sprowokował ją tym samym do rozmowy o jej pragnieniach (J 4, 1-42). Co więcej, bardzo często rozumiał perspektywę osób Mu nieprzychylnych np. wystawiających go na próbę faryzeuszy. Wiedział, co myślą, a nawet wiedział, dlaczego tak myślą! Ze względu na to wypominał im ich fałsz. Rozumieć nie oznacza zgadzać się czy akceptować. Rozumieć oznacza „wejść w skórę” drugiej osoby i spojrzeć na rzeczywistość jej oczami. Jednak nie zmusza nas to do przejęcia danego sposobu myślenia, poglądów, podejścia do sytuacji. Chociaż w naszych codziennych relacjach bardzo często jest tak, że w głębi serca zgadzamy się z drugą osobą, trudno jest nam dojść do porozumienia i stąd rodzą się konflikty. A wystarczy tylko spojrzeć na rzeczywistość oczami drugiej osoby.
Jak doceniać innych?
Drugą bardzo ważną potrzebą, którą ma każdy z nas, jest potrzeba docenienia. Chcąc mądrze doceniać innych należy pamiętać o dwóch kluczowych zasadach:
Krok 1. Bądź szczery i konkretny
Zawsze doceniając kogoś, mów to, co jest zgodne z prawdą. Nigdy nie kłam. Zobaczcie, że bardzo często komplementujemy innych nieszczerze. Być może wynika to z tego, że nie chcemy nikogo zranić. Jednak w ten sposób przede wszystkim chronimy samych siebie. Tak naprawdę w każdym człowieku możesz znaleźć coś, co zgodnie z Twoim wewnętrznym przekonaniem, uznasz za dobrą stronę, jakąś cechę pozytywną. Nawet jeśli kogoś nie lubisz i ten ktoś Cię denerwuje, to i tak dostrzeżesz coś, co możesz pochwalić. Pamiętaj też o tym, że ludzie bardzo lubią, kiedy mówi się do nich konkretnie. Ogólne sformowania w stylu „Jesteś super!”, mogą ludzi denerwować i sugerować nieszczerość, brak wysiłku w poszukiwaniu tego, co naprawdę jest super w tej osobie.
Krok 2. Afirmuj i wymagaj
Bardzo często docenianie innych osób kojarzy nam się tylko z mówieniem im miłych rzeczy, byciem sympatycznym. Ale bycie miłym, ciepłym i serdecznym bez stawiania wymagań jest puste. Prawdziwe kogoś kochasz i doceniasz nie tylko wtedy, gdy jest Ci z nim dobrze, gdy lubisz spędzać z nim czas (np. Jezus pozwalał na bliskość fizyczną swojemu umiłowanemu uczniowi - Janowi, który spoczywał na Jego piersi [J13,23]), ale także wtedy, kiedy stawiasz mu wymagania. W ogóle stawianie wymagań jest bardzo doceniające. Stawiając wymagania przede wszystkim sobie, swoim najbliższym, swojej wspólnocie, dajemy im do zrozumienia, że ich doceniamy, że wierzymy w ich odpowiedzialność, dobre serce, umiejętności. Cywilizacja Zachodnia zdaje się mieć z tym niemały problem: przestaliśmy stawiać sobie wymagania jakby z lęku przed utratą miłości. Uniwersytety nie wymagają już tyle od studentów z obawy, że ci nie będą chcieli na nich studiować. Politycy nie wymagają od obywateli z obawy, że ci na nich powtórnie nie zagłosują. Nauczyciele i rodzice nie wymagają od swoich dzieci z obawy przed złym zachowaniem (mam tu na myśli wszystkie trendy związane z pedagogiką pajdokratyczną, bezstresowym wychowaniem, itp.). Nawet czasami we wspólnotach religijnych przestajemy od siebie wymagać z obawy przed tym, że ludzie od nas odejdą (aż dziwnie jest stwierdzić, że jedynie biznes sprawia, że ludzie od siebie coś wymagają: „płacę i wymagam” - ale przecież nie chcemy wszystkich naszych relacji budować na pieniądzach). Na pierwszy rzut oka lubimy takie sytuacje, gdy nikt od nas nic nie wymaga. Jednak prawda jest zupełnie inna: ludzie denerwują się albo nawet buntują, kiedy nie stawia się im wymagań. Takie podejście uznaje się za równoznaczne z uznaniem ich za nic niewartych, niezdolnych do twórczych działań, a można by rzec nieudolnych i niepotrzebnych, niewnoszących nic do rzeczywistości. Chyba nie chcesz tak konstruować swoich relacji?
Ile to razy na kartach Ewangelii Jezus docenia swoich uczniów, stawiając im wymagania i dając bardzo trudne zadania? „Paś baranki moje!” mówi do Piotra, przekazując mu władzę nad Kościołem (J 21,15). Powierzona misja będzie obfitowała w różne trudne doświadczenia i wybory. Jednak sam fakt powołania apostoła dał mu wyraźny sygnał, że Mistrz zauważa i postanawia w dobry sposób wykorzystać nie tylko talenty i zdolności pierwszego papieża, ale także jego otwartość na Wolę Bożą i prowadzenie Ducha Świętego. To tak jakby Jezus powiedział do Piotra: „Jesteś odpowiednim człowiekiem na tym stanowisku. Dlatego umocnię Cię
i wspomogę. Paś baranki moje! Posługuj otrzymanymi darami”.
Ile to razy na kartach Ewangelii Jezus docenia swoich uczniów, stawiając im wymagania i dając bardzo trudne zadania?
W skrócie
Konkludując, aby budować dobre relacje z innymi, przede wszystkim zawsze kieruj wzrok na Jezusa: Chrystus był taką osobą, z którą ludzie chcieli przebywać. Ściągały do niego tłumy. Przychodziły zarówno dzieci, jak i dorośli, bogaci i biedni, chorzy i zdrowi. Jeśli chcesz być taką osobą, przy której ludzie się dobrze czują, są szczęśliwi, upodobnij się do Niego, czyli po prostu kochaj tak, jak On! Żyj najpierw dla innych, potem dla siebie. Myśl najpierw o innych, dopiero potem o sobie.
Na pewno macie taką refleksję, że te wszystkie wskazówki, które tutaj omówiliśmy, tylko z pozoru wydają się proste. W rzeczywistości inni ludzie bardzo często nas denerwują, wywołują w nas trudne do skontrolowania emocje, nie lubią nas i są niemili, nawet kiedy my chcemy traktować ich z miłością. Mówiąc w skrócie: nie potrafimy tak żyć. Nie potrafimy kochać. Tak, to prawda. Nie potrafimy kochać! Wszyscy jesteśmy grzesznikami i nie potrafimy kochać, ale na szczęście jest Ktoś, kto potrafi i kto chce nas tego uczyć. Tą osobą jest Jezus. On jest z nami przez wszystkie dni. Dlatego właśnie musimy zapisać się do Niego na lekcję, aby być jak najbliżej Nauczyciela, dostrzegać Go w każdym człowieku, ciągle zabiegać o relację z Nim. Kiedy wszystkie inne relacje będą oparte na tej jednej jedynej, kiedy będzie wypełniać je prawdziwa Miłość, Jego Miłość, wtedy nasze relacje będą naprawdę piękne i prawdziwe. Przecież tak naprawdę w głębi swego serca marzy o tym każdy człowiek. Pomoże nam w tym Maryja, która była najlepszą „uczennicą” Jezusa, która „zachowywała wszystkie te sprawy i rozważała je w Swoi sercu” (Łk 2, 19). Jezu tylko małą część swojego życia poświęcił na nauczanie nas wszystkich, a zdecydowanie większą poświęcił wzrastając przy swojej Matce i ucząc ją jak kochać. Uczmy się więc i my i od Niej.
Autor prowadzi bloga o budowaniu dobrych relacji: