„Lecz z tej śmierci… życie tryska!”. O Rodzinie Ulmów
Wiktoria i Józef Ulmowie wraz z siódemką swoich dzieci – jedno jeszcze w łonie.
Wiktoria i Józef Ulmowie oraz ich siedmioro dzieci byli jedną z wielu polskich rodzin, które w czasie II wojny światowej zdecydowali się ukrywać osoby pochodzenia żydowskiego. Tę decyzję przypłacili życiem. Przyjrzyjmy się ich historii i jej znaczeniu dzisiaj.
Pamiętam, jak kilka lat temu oglądałam zdjęcia zniszczonej przez pożar katedry Notre-Dame w Paryżu. Jedno z nich bardzo mnie poruszyło.
Oto główna nawa katedry, pogorzelisko, a w centrum tego zdjęcia duży, złoty krzyż, górujący nad pogorzeliskiem. Jakby wyrastający z tego pełnego zniszczenia miejsca. Nietknięty. Piękny. To zdjęcie porusza mnie do dziś. Chrystus Ukrzyżowany jest Zwycięzcą. I choćby po ludzku nastąpiła katastrofa, to Jego krzyż jest znakiem zwycięstwa. Myślę, że ten obraz, który utkwił mi w pamięci, może być ilustracją do historii Sług Bożych Rodziny Ulmów. Po ludzku przegrani, a ich śmierć – bezsensowna, bo przecież mogli jej uniknąć. Bo przecież ani nie uratowali ukrywanych Żydów, ani siebie. A jednak tę zniszczoną ziemię ich życia pieczętuje zwycięski krzyż. Ich śmierć nie była bezsensowna, bo była świadectwem konsekwentnej wiary i miłości do Chrystusa. Ich śmierć zjednoczona z Jego śmiercią stała się dla innych znakiem. Teraz oni, Słudzy Boży, dalej świadczą o Nim i pociągają ku Niemu. Stają się znakiem sprzeciwu wobec głosów uderzających w rodzinę i świętość życia. Są pięknym przykładem miłości, która usuwa lęk.
Zacznijmy jednak od początku. Kim byli i czym zasłużyli sobie na to, aby nosić tytuł Czcigodnych Sług Bożych, a niedługo – Błogosławionych?
Wiktoria, Józef Ulmowie i ich siedmioro dzieci byli jedną z wielu polskich rodzin, które w czasie II wojny światowej zdecydowali się ukrywać osoby pochodzenia żydowskiego. Tę decyzję przypłacili życiem. Ich historia stała się symbolem bohaterstwa i poświęcenia wielu Polaków, którzy postąpili w podobny sposób. Co nimi kierowało? Jak to się stało, że właśnie ta zwyczajna rodzina będzie wyniesiona na ołtarze?
Zwyczajne życie
Wiktoria i Józef pobrali się w 1935 roku. Ona – zaangażowana społecznie i uzdolniona (grała w teatrze wiejskim i uczęszczała na kursy organizowane przez Uniwersytet Ludowy w Gaci), działała w Kole Młodzieży Katolickiej. On – 12 lat starszy od Wiktorii, człowiek szerokich horyzontów – ukończył szkołę rolniczą, zajmował się ogrodnictwem, pszczelarstwem, hodowlą jedwabników, był konstruktorem (umiał zbudować maszynę introligatorską, a nawet przydomową elektrownię wiatrową, dzięki której jako pierwszy we wsi miał w domu światło). Działał na rzecz lokalnej społeczności. Pasjonował się także fotografią, dokumentując życie wsi oraz swojej rodziny.
Wiktoria i Józef byli otwarci na dar nowego życia i w krótkim czasie ich małżeństwo zaowocowało gromadką dzieci. W 1936 r. urodził się Stanisław, a następnie: Barbara (1937 r.), Władysław (1938 r.), Franciszek (1940 r.), Antoni (1941 r.) i Maria (1942 r.). Ostatnie dziecko miało urodzić się wiosną 1944 r.
Ulmowie mieszkali na obrzeżach wsi Markowa, a ich dom był znany w okolicy. Oboje działali w kółkach parafialnych. Byli życzliwi wobec innych i gotowi do pomocy. W ich życiu ważne miejsce zajmowała wiara. To z niej czerpali inspirację i siłę, by kierować się wobec innych miłosierną miłością. Świadectwem tego są podkreślenia odnalezione w osobistym egzemplarzu Pisma Świętego Józefa Ulmy. Na czerwono zaznaczył w nim sformułowania: „miłość Pana Boga i bliźniego” oraz „miłosierny Samarytanin”. Szczególnym świadectwem wiary są jednak ich czyny.
Samarytanie z Markowej
Czasem tak właśnie o nich się mówi. Ich dom, w świecie pogrążonym wojną, stał się miejscem pełnym życia, miejscem służby życiu. Miejscem, w którym objawiła się miłosierna miłość bliźniego na wzór miłości Chrystusa. Wobec prześladowań, jakie dotknęły Żydów, zdecydowali się udzielić pomocy ośmiu osobom pochodzenia żydowskiego. Prawdopodobnie stało się to w grudniu 1943 r. Ukrywani Żydzi byli znajomymi Ulmów sprzed wojny. Warto dodać, że w tym czasie w Markowej dokonano egzekucji dwudziestu kilku Żydów ukrywanych przez mieszkańców. Decyzja o przyjęciu Żydów musiała więc być podjęta przez Ulmów ze świadomością konsekwencji, jakie mogą ich spotkać.
Ponieważ dom Ulmów położony był na uboczu wsi, ukrywani Żydzi prawdopodobnie pomagali Józefowi w pracy. Wszystko działo się w ukryciu. Niestety tajemnica w końcu wyszła na jaw – ktoś doniósł Niemcom o kryjówce Żydów.
Siedemnastu niewinnych
Nad ranem 24 marca 1944 roku pod dom Ulmów zajechała grupa żandarmów i tzw. „granatowych policjantów”. Najpierw zastrzelono kilku śpiących Żydów, następnie odnaleziono pozostałych i ich także zastrzelono. Potem wyprowadzono z domu Wiktorię i Józefa i zastrzelono ich na oczach dzieci. Wreszcie zabito także najmłodszych. W sumie siedemnaście osób. Wśród zabitych znalazło się ośmioro Żydów, Wiktoria, Józef Ulmowie i ich siedmioro dzieci. Siedmioro, ponieważ najmłodszą ofiarą było dziecko nienarodzone – w chwili śmierci Wiktoria była w zaawansowanej ciąży.
Wiktoria Ulma z dziećmi. Codzienność życia na podkarpackiej wsi pełnej miłości i radości.
„Lecz z tej śmierci życie tryska”
Można zapytać – jaki jest sens takiej śmierci? Czy rozsądnym było ze strony Ulmów przyjmowanie pod swój dach Żydów, skoro groziło to śmiercią gospodarzy, w tym małych dzieci? Czy warto było decydować się na narodziny kolejnych dzieci w sytuacji trwającej wojny? Z ludzkiej perspektywy nie sposób tego zrozumieć. A jednak istnieje inna perspektywa – perspektywa miłości Chrystusa. W jej świetle widać inaczej. Wiktoria i Józef Ulmowie, naśladując Chrystusa, nie wahali się oddawać każdego dnia swojego życia w służbie życiu. Najpierw poprzez macierzyństwo i ojcostwo, przyjmując każde nowe życie jako dar od Boga. Następnie przez ofiarność wobec Żydów, w których widzieli swoich bliźnich i dzieci jednego Boga. W dramatycznych okolicznościach wojny Ulmowie zachowali po prostu swoje człowieczeństwo. Nie poddali się nazistowskiej narracji, która dzieliła ludzkie istnienia na nadludzi i podludzi. Nie zamknęli swojego serca na bliźnich, choć mieli prawo chronić w pierwszej kolejności siebie. Ich serce pozostało szerokie, otwarte i gotowe do pomocy drugiemu człowiekowi. Z ich śmierci przebija więc prawda o wartości i godności każdego ludzkiego istnienia.
„Błogosławieni jesteście…”
Historia Rodziny Ulmów ma dzisiaj swoją kontynuację. Ich śmierć nie była dramatycznym końcem wszystkiego, ale stała się początkiem czegoś większego. W 2003 roku rozpoczął się proces beatyfikacyjny 122 męczenników II wojny światowej, do którego włączono także Ulmów. W 2017 roku za zgodą Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych proces beatyfikacyjny Rodziny Ulmów potoczył się już własnym torem. 17 grudnia 2022 roku papież Franciszek zatwierdził dekret o męczeństwie Rodziny Ulmów, co otworzyło drogę do ich beatyfikacji. Uroczystość wyniesienia Ulmów na ołtarze będzie miała miejsce 10 września 2023 roku w Markowej.
Ulmowie zachowali się heroicznie, bo pomogli potrzebującym, płacąc za to własnym życiem. Można jednak zapytać, czy jest to wystarczający powód, aby nazwać ich męczennikami i ogłosić Błogosławionymi?
Nie do końca. Ponieważ aby wynieść kogoś na ołtarze jako męczennika, trzeba udowodnić, że jego śmierć była poniesiona za wiarę w Chrystusa. Bada się wówczas trzy aspekty okoliczności śmierci takiej osoby. W przypadku Rodziny Ulmów każdy z tych warunków został spełniony.
Po pierwsze, ich śmierć była zadana w sposób gwałtowny i brutalny. Po drugie – osoby, które zabiły Ulmów były motywowane nienawiścią do wiary i Chrystusa. Po trzecie – Ulmowie, przyjmując do siebie Żydów, kierowali się wartościami płynącymi z wiary w Chrystusa. Mieli świadomość poważnego ryzyka, a mimo to okazali bliźniemu miłosierdzie.
W przypadku Rodziny Ulmów te trzy aspekty odnoszą się zarówno do Wiktorii i Józefa, jak i ich siedmiorga dzieci (w tym nienarodzonego). Dzieci wraz z rodzicami przeżywały swoją wiarę i wraz z nimi uczestniczyły w ukrywaniu Żydów. Choć niedojrzałe wiekiem, przejęły od swoich rodziców te same wartości, za które razem z rodzicami poniosły śmierć. Co jednak z dzieckiem nienarodzonym? Ono także jest częścią tej historii. I choć nie zdążyło się narodzić i otrzymać sakramentu Chrztu, można mówić o tzw. chrzcie krwi. Również i to dziecko poniosło męczeństwo, stając się wyznawcą wiary w Chrystusa. Jego beatyfikacja będzie ewenementem w historii Kościoła, ponieważ nigdy wcześniej nie wyniesiono na ołtarze dziecka nienarodzonego. Może właśnie w dzisiejszych czasach, kiedy neguje się człowieczeństwo, godność i niezbywalne prawo do życia nienarodzonej istoty ludzkiej, taki mały Patron jest bardzo potrzebny?
Dzieci Ulmów.
Dziedzictwo
Piękno życia i niewinna śmierć Ulmów upamiętnione zostały także przez instytucje państwowe i międzynarodowe. W 1995 roku Ulmowie zostali uhonorowaniu medalem Sprawiedliwych Wśród Narodów Świata. W 2016 roku w Markowej otwarto Muzeum Polaków Ratujących Żydów podczas II wojny światowej im. Rodziny Ulmów. Od 2018 roku w rocznicę śmierci Ulmów, 24 marca, obchodzony jest Narodowy Dzień Pamięci Polaków Ratujących Żydów.
Przyglądając się życiu Rodziny Ulmów, warto zadać sobie kilka pytań. Co jestem w stanie poświęcić, by bronić prawdy o godności każdego ludzkiego życia? Czy dbam tylko o siebie, czy jestem w stanie ofiarować się dla drugiego? Czy w moich oczach każdy człowiek ma taką samą wartość? A może wartościuję ludzi ze względu na wiek, stopień rozwoju, narodowość, poglądy…? Jak wygląda dzisiaj moje oddawanie życia – w rodzinie, w Kościele, wśród znajomych? Jaką rolę pełni w moim życiu rodzina?
Jeszcze jedno. Ostatnio utkwiła mi w sercu pewna myśl z kazania. My już przeżyliśmy swoją śmierć – w chwili Chrztu świętego umarliśmy razem z Chrystusem dla grzechu i w Nim mamy nowe życie. A skoro umarliśmy w godzinie naszego Chrztu, to co strasznego może nas spotkać? Czy mamy bać się śmierci? Wiara konsekwentna mówi nam, że my żyjemy w Chrystusie, a śmierć ciała jest tylko etapem, który jest konieczny, aby żyć wiecznie. Wróćmy więc raz jeszcze do myśli zawartej na początku. Chrystus Ukrzyżowany jest Zwycięzcą. I choćby po ludzku nastąpiła katastrofa, to Jego krzyż jest znakiem zwycięstwa. Nie musimy się lękać!
Tak żyli Słudzy Boży Ulmowie. Umierając w chwili Chrztu i żyjąc wiarą konsekwentną, nie dali się zastraszyć śmierci. I dlatego ich śmierć jest zwycięstwem, bo w świetle wiary poprowadziła ich do pełni życia.
Czy i ja chcę tak żyć?
Słudzy Boży Rodzino Ulmów – wstawiajcie się za nami!
Wiktoria i Józef Ulmowie. Wiktoria Ulma z dzieckiem.