„Świętych obcowanie” – czy naprawdę wiesz, co mówisz?
Święty Jan Paweł II i błogosławiony Kardynał Wyszyński – jeden z wielu przykładów przyjaźni między świętymi.
Gdy podczas kazania na mojej pierwszej Komunii Świętej ksiądz zapytał: „Kto chciałby być świętym?”, wszyscy podnieśli ręce. Ja też podniosłam, ale mało zdawałam sobie sprawę z tego, co wiąże się ze spełnieniem tego marzenia.
W życiu codziennym wiele razy spotykam się z mało poważnym traktowaniem świętości. Ludzie często uważają ją za coś dziwnego albo nieosiągalnego czy też łut szczęścia. Tymczasem świętość to świadome wybieranie Boga na każdym kroku życia, świadome wybieranie drogi miłości - często ciche, niezauważalne przez otoczenie na pierwszy rzut oka. Dzieje się tak dlatego, że zło krzyczy, ale to miłość (choć cicha) najbardziej zmienia rzeczywistość. Często właśnie to, co święte, miłe Panu, jest głupstwem dla świata. W Słowie Bożym czytamy: Nauka bowiem krzyża głupstwem jest dla tych, co idą na zatracenie, mocą Bożą zaś dla nas, którzy dostępujemy zbawienia (1Kor 1,18).
A co sam Bóg mówi o świętości?
Określenie „święty” wyraża naturę Boga. Pan mówi w swoim Słowie: Bądźcie więc święci, bo i ja jestem święty, Pan Bóg wasz (Kpł 19,2).
Możesz mieć powołanie do małżeństwa, do kapłaństwa, ale czy wiesz, jakie jest najważniejsze powołanie każdego z nas? Powołanie do świętości. Tego powołania nie musisz rozeznawać, bo w swoim Słowie sam Bóg zachęca do tego każdego człowieka. Pan ma wobec Ciebie marzenia. Marzy o Twojej świętości. Warto postawić sobie pytanie: „czym jest dla mnie świętość?”.
Osobiście uważam, że świętość jest chodzeniem w Bożej obecności, bezgranicznym przesiąknięciem Bogiem, Jego miłością i światłem. Jednocześnie im bliżej jesteśmy Światła, którym jest Bóg, tym bardziej poznajemy samych siebie. Poznajemy też swoją misję, bo każdy z nas inaczej przekaże Dobrą Nowinę światu. Bóg chce, abyśmy byli promyczkami Bożej Miłości i rzucali światło przez Ewangelię, którą powinniśmy żyć. A może jesteś jedyną Ewangelią, którą ktoś przeczyta w swoim życiu? Nie zmarnuj łaski, jaką masz – daru życia.
Warto więc poznawać jeszcze mocniej Boga, siebie i… świętych. To oni powinni być dla nas inspiracją, autorytetem. Żyjemy w czasach, gdy wiele autorytetów wg świata nijak ma się do naszych wartości. Należy zatem zastanowić się nad tym, jakie miejsce święci zajmują w naszym życiu.
Moje doświadczenie obecności świętych
Chcąc poznać świętych, stwierdziłam, że poczytam o nich i poszukam „po charakterach i usposobieniach”. W trakcie odkrywania przeze mnie Dzienniczka św. Faustyny, ta zakonnica stała się moją duchową przyjaciółką. Z kolei w czasie, gdy byłam bardziej nerwowa i nie akceptowałam siebie ze względu na brak pohamowania w gniewie, szukałam w Piśmie Świętym tego, jak Jezus traktował świętego Piotra, który wydawał mi się cholerykiem. Spojrzenie Jezusa na emocjonalnego Piotra czy słowa do wrażliwej Faustyny dawały mi nadzieję, były jednocześnie pewnym drogowskazem na drodze do Nieba.
A Mamą i jednocześnie Przyjaciółką od serca stała się dla mnie Maryja. Nasza przyjaźń mocno pogłębia się i wzmacnia we wspólnocie Guadalupe, a różaniec to modlitwa, którą odmawiam codziennie. Maryja często motywuje mnie, aby wstać, mimo, że upadam i widzę swoje słabości. Jest potężną Hetmanką, Mamą, której mogę wypłakać się w ramię i Niewiastą, która miażdży głowę węża, próbującego oddziaływać na mnie i moich bliskich. Ona ochrania swoje dzieci i jest pewną drogą do Boga. W chwilach ogromnego kryzysu, gdzie jedyne, co byłam w stanie zrobić, to płakać, odmawiałam różaniec. Czasem nawet nie miałam sił mówić „Zdrowaś Maryjo...”, więc jedynie słuchałam różańca z naszej płyty, modląc się w duchu. I wiele razy nikt nie był w stanie mnie uspokoić, tylko Maryja. Od razu, kiedy zaczynałam odmawiać różaniec, czułam w sercu, jakby Matka Boża właśnie przestąpiła próg mojego domu. To Święta, której nie można wymazać z życia, zlekceważyć albo unikać.
Na ostatnich rekolekcjach Wspólnoty Guadalupe w Stanisławiu Dolnym miałam niezwykłe doświadczenie obcowania świętych. Podczas Mszy Świętej na ołtarzu ustawione były trzy relikwiarze. Gdy na nie patrzyłam, jeden z nich szczególnie przykuł moją uwagę. Nie wiedziałam, który to święty/święta. Przed błogosławieństwem ksiądz przedstawił, czyje relikwie znajdowały się w kaplicy. Świętym, z którym czułam jakąś bliższą relację, okazał się... św. Antoni Padewski. Osoba, którą – przez moją roztrzepaną naturę – często zapraszałam do codzienności. Czasem nawet po ludzku tłumaczyłam, czego szukam: „No wiesz, ten błękitny zeszyt…” i znajdowałam zguby prawie od razu. Dodawałam do tego modlitwę płynącą z serca, lecz często w pośpiechu. Namacalnie czułam jego opiekę, ale nie zdawałam sobie sprawy, że jesteśmy sobie tak bliscy. Było to niesamowite doświadczenie obecności Nieba w moim życiu.
Mamą i jednocześnie Przyjaciółką od serca stała się dla mnie Maryja. Autorka w trakcie rekolekcji w Stanisławiu Dolnym.
Bierz przykład ze świętych - przyjaźń między świętymi
Święte Felicyta i Perpetua, św. Jan Paweł II i bł. Kardynał Wyszyński, Maryja i św. Elżbieta to jedynie kilka z wielu przykładów przyjaźni między świętymi. Swoim życiem pokazują nam, że wzajemne umacnianie się w Bogu jest bardzo ważne na drodze do świętości. Nie oznacza to, aby nie ewangelizować i nie iść do ludzi, którzy nie wierzą w Boga i nie głosić im o Chrystusie. To jest bardzo potrzebne i miłe Panu, ale z drugiej strony prawdą jest też to, że „z jakim przystajesz, takim się stajesz”. Dlatego wspólnota jest ważnym punktem w rozwoju duchowym. Kiedyś myślałam, że skoro spotykam cały czas osoby, które są daleko od Boga, to znaczy, że do nich jestem posłana. Z jednej strony tak, z drugiej – nie tylko do nich. Powinniśmy też szukać przyjaciół i modlić się o takich, dla których naturalne będzie życie według Ewangelii. Pamiętam taki okres w moim życiu, gdy należałam do pewnej grupy znajomych, którzy mniej poważnie niż ja traktowali temat wiary. Często na spotkaniach zamiast cieszyć się ze wspólnie spędzanego czasu, czułam chrześcijański obowiązek „stania na straży czystości” w różnych zachowaniach, rozmowach, żartach.
W mojej wspólnocie natomiast czułam bezpieczeństwo, wiedziałam, że rozmowy, żarty będą na poziomie – na Bożym poziomie. Dobrze jest mieć ludzi o tych samych wartościach, co nasze. Ludzi, którzy nas uświęcą, a nie ściągną w dół. W naszych relacjach, bliższych czy dalszych, powinniśmy inspirować się od danej osoby tą częścią życia, którą całkowicie oddała Jezusowi.
Dobrze jest mieć ludzi o tych samych wartościach, co nasze. Ludzi, którzy nas uświęcą, a nie ściągną w dół.
Nie pobłażajmy sobie, ani nie bądźmy dla siebie zbyt surowi, ale słuchajmy głosu Pana i rozglądajmy się, bo święci są wśród nas. Oprócz tych znanych i lubianych mamy również takich, których być może nie dostrzegamy, a są obecni w naszej codzienności. Malutcy jak dzieci, cisi jak Maryja, a jakże oddani Bogu! Świętości warto szukać wszędzie. Bóg jest święty. Gdy szukasz Boga, szukasz też świętości. A świętość ma różne oblicza. Możesz ją zobaczyć w ugotowanej przez mamie zupie, w babcinym placku, w sprawdzeniu temperatury przez dziadka, w szczerym uśmiechu Twojej cioci, w trosce bliskiej osoby, w modlitwie nieznajomej, w czyjejś obecności. Bo każdy odruch bezinteresownej służby miłości, każde trwanie w Bogu posiada namiastkę ŚWIĘTOŚCI.