Mexico semper fidelis
Sentencja ta przez wieki określała Polskę jako zawsze wierną - Polonia semper fidelis. Wierną Bogu, Kościołowi i wierze katolickiej. Niewielu jednak wie, że po drugiej stronie Oceanu Atlantyckiego jest kraj, którego historia, podobnie jak dzieje Polski, naznaczona jest krwią i heroiczną walką o wierność Chrystusowi. Co więcej Meksyk i Polska nie są podobne jedynie przez swą historię, ale również, przez nadzwyczajne nabożeństwo i miłość do naszej ukochanej Matki - Maryi.
Co łączy nasze narody?
Do momentu pojawienia się pierwszych misjonarzy katolickich na ziemiach dzisiejszego Meksyku, ludność plemienna wyznawała wiarę w wielu bogów. W religii tej istniało przekonanie, że należy składać ludzi w ofierze, by następnego dnia mógł wstać bóg-słońce. Dlatego przez setki lat codziennie składano w ofierze rytualnej "wybrańców" z miejscowej ludności, by zaspokoić głód ich bogów. Można zatem tylko wyobrażać sobie, jak wielki strach panował wśród prostej ludności plemienia Azteków, zamieszkujących owe tereny. Działo się tak aż do momentu pojawienia się w 1519 r. u wybrzeży Meksyku białych przybyszów na czele z Ferdynandem (Hernan) Cortezem z zamiarem podbicia nowo odkrytych terenów oraz zaprowadzenia tam swojej religii.
Jednak do momentu sławnych objawień Matki Bożej prostemu Indianinowi, Juanowi Diego, które miały miejsce w dniach od 9 do 12 grudnia 1531 roku, chrystianizacja tych terenów przebiegała bardzo opornie. Hiszpańscy konkwistadorzy chcieli bowiem ewangelizować miejscową ludność siłą, w jednej dłoni trzymając krzyż, w drugiej natomiast miecz. Dopiero interwencja Maryi i pojawienie się Jej cudownego wizerunku na płaszczu świętego Juana Diego otworzyły Indian na przyjęcie prawdziwej wiary. Zrozumieli bowiem, że jest ich Matką, a w swoim dziewiczym łonie przynosi im Tego, który jest jedynym Bogiem. Co więcej, Indianie tym bardziej ochoczo przyjęli przesłanie Maryi z Guadalupe, gdyż wiedzieli, iż Ten, którego nosi pod sercem dobrowolnie oddaje swoje życie, tak by oni mogli żyć w pełni. Prawdziwy Bóg – Jezus Chrystus złożył z siebie doskonałą ofiarę, niszcząc przy tym ich demoniczne i krwawe wierzenia.
Znany noblista meksykański Octavio Paz prezentując ten okres dziejów swojej ojczyzny, pisze: Katolicyzm otwiera kluczem chrztu bramy społeczeństwa i zmienia je w porządek uniwersalny, otwarty dla wszystkich mieszkańców (...) Gdyby jednak nie Kościół, los Indian byłby zupełnie odmienny. Myślę nie tylko o walce podjętej dla ulżenia ich warunkom życia i zorganizowaniem ich w sposób bardziej sprawiedliwy i chrześcijański, lecz o możliwości przynależenia, jaką dawał im chrzest mocą uświęcenia, do jednego systemu, i jednego Kościoła (...) Katolicyzm pozwala mu z powrotem zacieśnić więzy ze światem i z zaświatem. Przywraca sens jego obecności na ziemi, żywi jego nadzieję, usprawiedliwia jego życie i jego śmierć.
Katolicyzm otwiera kluczem chrztu bramy społeczeństwa i zmienia je w porządek uniwersalny, otwarty dla wszystkich mieszkańców.
A co z Polską?
Jak bardzo prawdziwe są te słowa w odniesieniu również do naszej Ojczyzny i faktu przyjęcia przez Mieszka I chrztu w 966 roku, skutkującego włączeniem, będących w jego władaniu, terenów do kręgu cywilizacji zachodniej. Historiografia zgodnie stwierdza, iż był to krok milowy w procesie formowania się także naszej państwowości. Nie sposób wymieniać wszystkich korzyści płynących z przyjęcia przez Polskę u schyłku pierwszego tysiąclecia wiary chrześcijańskiej. Patrząc jednak na skutki tego wydarzenia należy zaznaczyć fakt uniezależnienia się władców piastowskich od zagranicznych wpływów, zwłaszcza niemieckich, oraz formowanie się pierwszych struktur państwowych przy pomocy duchowieństwa i aparatu kościelnego. W wymiarze duchowym, chrzest otworzył bramy życia wiecznego dla nas i naszych przodków. Tak w przypadku Meksyku, jak i Polski, przyjęcie chrztu i płynącego zeń chrześcijaństwa stało się fundamentem istnienia przyszłych narodów.
Tak w przypadku Meksyku, jak i Polski, przyjęcie chrztu i płynącego zeń chrześcijaństwa stało się fundamentem istnienia przyszłych narodów.
Maryja Królową Polski… i Meksyku!
Na tym jednak nie kończą się podobieństwa charakteryzujące obydwa kraje. Wszak dla wielu narodów przyjęcie chrześcijaństwa było podstawą funkcjonowania ich państwowości. Jednak niewiele z nich może poszczycić się tak gorącym nabożeństwem do Matki Bożej, które przecież w najgłębszej istocie określa "duszę" obu nacji. Wracając jednak do poszukiwania podobieństw na gruncie naszych dziejów, warto wspomnieć, że nie tylko Polska może chlubić się przywilejem nazywania Maryi swoją królową. Jak pamiętamy z historii, aktu ofiarowania się narodu Matce Najświętszej i przyjęcia Jej przez Rzeczpospolitą jako Królową Polski dokonał król Jan II Kazimierz 4 kwietnia 1656 roku w słynnych ślubach lwowskich w celu ratowania naszej Ojczyzny przed szwedzkim "potopem". Podobnego aktu przyjęcia Maryi za Królową miasta Meksyk dokonał arcybiskup Juan Antonio de Vizarrón y Eguiarreta 27 kwietnia 1737 r. w obliczu epidemii ospy, która dziesiątkowała mieszkańców stolicy. Meksykański hierarcha obiecał, że to samo uczyni w stosunku do całego kraju. Tego samego dnia zaraza zaczęła ustępować. Skutkiem tych wydarzeń było ogłoszenie 4 grudnia 1746 r. Maryi jako patronki Wicekrólestwa Nowej Hiszpanii, obejmującej w tym czasie nie tylko Meksyk, ale również inne państwa, takie jak Gwatemala czy Filipiny.
Patriotyzm, miłość do Kościoła i umiłowanie wolności
Kluczowym dla kształtowania się świadomości narodowej obydwu krajów był wiek XIX, który tak dla Polski, jak i dla Meksyku, upłynął pod znakiem zrywów narodowowyzwoleńczych. Meksykanie bowiem dokładnie przez 300 lat od 1521 r. żyli pod zwierzchnictwem Hiszpanii, będąc jedną z kolonii Królestwa. Na progu XIX stulecia zaczęła się jednak kształtować w potomkach plemion indiańskich świadomość własnej tożsamości. Przez ćwierć wieku na terenie Meksyku prawie nieustannie trwały walki o wyswobodzenie narodu. Co ciekawe zwykle przywódcami powstań byli katoliccy księża, walczącyo wolność kraju pod sztandarem Dziewicy z Guadalupe. Również pierwsi prezydenci Meksyku, który swą niepodległość uzyskał ostatecznie w 1821 r., właśnie Jej przypisywali oswobodzenie kraju spod hiszpańskiej zwierzchności, a dzień 12 grudnia ustanowiono nawet świętem narodowym. Powstania Meksykanów nigdy nie miały charakteru rewolucji antyklerykalnej, zmierzającej do działania na szkodę Kościoła. Za każdym razem niosły ze sobą idee chrześcijańskie i szacunek dla wiary katolickiej. Podobnie rzecz się miała w Polsce.
Po utracie niepodległości w 1795 r. Kościół był elementem podtrzymującym istnienie narodu, mimo braku własnego terytorium. Zrywy niepodległościowe Polaków zakładały przede wszystkim wyzwolenie narodu spod obcego panowania, ale również głosiły zasady prawdy, wolności, sprawiedliwości, a także konieczność istnienia wiary katolickiej w każdych przejawach życia społecznego. Warto przytoczyć tu słowa ostatniego przywódcy powstania styczniowego Romualda Traugutta, który w ten sposób określał powinności Polaków: Dążnością Rządu Polskiego być powinno, jest i będzie zawsze prowadzenie ludu polskiego drogą prawdy, drogą wskazaną przez Boskiego Nauczyciela naszego.
Ostatnim aspektem, który w istotny sposób dotyczy wspólnej, ale zarazem bolesnej historii narodu polskiego i meksykańskiego, jest prześladowanie Kościoła Katolickiego na ich terytorium, które miało miejsce w XX stuleciu. W obydwu państwach władza zwierzchnia w postaci rządu terroryzowała i uciskała obywateli chcących wyznawać wiarę katolicką. W Meksyku pomimo odzyskania suwerenności w 1821 roku, oraz faktu, iż do chrześcijaństwa przyznawało się ok. 90% ludności, władze sprawowali ludzie powiązani z masonerią, a od 1929 do 2000 r. nieprzerwanie rządziła antyklerykalna Partia Rewolucyjno - Instytucjonalna. Właśnie na początku XX wieku władze wolnomularskie w Meksyku wprowadziły nową konstytucję, ograniczającą w ogromnym stopniu wolność Kościoła. Wywołało to zakrojone na masową skalę protesty społeczne, domagające się przywrócenia swobód wyznaniowych. W samym mieście Meksyk liczącym wówczas 16 mln mieszkańców zebrano 2 mln podpisów pod petycją sprzeciwiającą się polityce rządu. Pokojowe demonstracje nie przyniosły jednak zamierzonych rezultatów.
Co więcej terror wobec osób duchownych nasilił się. Mordowano księży, którzy nie stosowali się do przepisów zabraniających noszenia stroju duchownego. Napięcie społeczne przerodziło się w wojnę domową, która w historiografii Meksyku nosi nazwę Cristiady. Meksykańscy partyzanci z okrzykiem na ustach: Viva Cristo Rey y Santa María de Guadalupe (Niech żyje Chrystus Król i Święta Maryja z Guadalupe) ginęli w obronie wiary. Zakończenie powstania w 1929 r. nie zmieniło jednak znacząco nastawienia władzy, a prześladowanie chrześcijan trwało przez cały XX wiek. Meksykańskie władze w krwawy sposób tłumiły wszelkie przejawy obywatelskiego nieposłuszeństwa, którego przykładem była choćby masakra pokojowo manifestujących studentów 2 października 1968 r., do których wojsko otworzyło ogień. Na skutek tej niepotrzebnej interwencji zginęło kilkaset osób. Jakże wymowna jest postawa obywateli meksykańskich dla Kościoła i narodu polskiego, który z podobnymi represjami i wydarzeniami musiał mierzyć się po zakończeniu II wojny światowej. Dla Polski bowiem ikoną walki o prawdę w okresie rządów PRL jest postać prostego księdza urodzonego na Podlasiu, błogosławionego Jerzego Popiełuszki, zamordowanego przez funkcjonariuszy Służby Bezpieczeństwa 19 października 1984 roku.
„Nasz” papież
Tym jednak, co w ostatnich latach w największym stopniu połączyło „nasze” narody, była miłość do Jana Pawła II. Znamy wydarzenia, które towarzyszyły Polakom przy pierwszej pielgrzymce papieża do Ojczyzny. Kiedy to na Placu Zbawiciela w Warszawie słowa: Niech zstąpi Duch Twój... pokrzepiły serca milionów rodaków w walce o Boga, wolność i prawdę. W podobnym duchu odbywała się również podróż świętego Jana Pawła II do Meksyku, będąca de facto pierwszą zagraniczną pielgrzymką papieża Polaka, która również tam zapoczątkowała okres uwalniania narodu meksykańskiego spod reżimu antyklerykalnej władzy. Jej kres nadszedł w roku 2000 po wyborze pierwszego katolickiego prezydenta Vincente Foxa. Entuzjazm z przyjazdu papieża w styczniu 1979 r. wśród ludności meksykańskiej, był tak powszechny, że do obiegu weszło zawołanie skandowane przez miliony mieszkańców tego kraju: Juan Pablo, hermano, ya eres mexicano! (Janie Pawle, bracie, już jesteś Meksykaninem). Ojciec Święty powiedział wtedy do zgromadzonej ludności bardzo znaczące słowa, które w znakomity sposób oddają podobieństwo naszych narodów w walce o wierność Jezusowi:
W mojej Ojczyźnie mawia się „Polonia semper fidelis”. Chciałbym także powiedzieć: „Meksyk semper fidelis”, „zawsze wierny”. De facto historia religijna tego narodu jest historią wierności. Wierności ziarnom wiary zasianym przez pierwszych misjonarzy; wierności wobec religijności prostej, lecz dobrze ukorzenionej, szczerej, aż do ofiary; wierności wobec pobożności maryjnej; przykładnej wierności papieżowi (...) W tej uroczystej godzinie chciałbym was zachęcić do ugruntowania tej wierności, do jej wzmocnienia. Chciałbym was zachęcić do przekształcenia jej w mądrą i mocną wierność dzisiejszemu Kościołowi. Jakie powinny być wymiary tej wierności, jeżeli nie takie same, jak wierność Maryi?
Misja Bratnich Narodów
Wiemy, że Pan Jezus wybrał nasz naród do szczególnej misji, którą zapowiedział w objawieniach św. siostrze Faustynie:
Polskę szczególnie umiłowałem, a jeżeli posłuszna będzie woli Mojej, wywyższę ją w potędze i świętości. Z niej wyjdzie iskra, która przygotuje świat na ostateczne przyjście Moje (Dz. 1732).
Wielu z nas, w tym i ja, ma być może poczucie Bożego "wybraństwa" właśnie ze względu na powierzoną naszej Ojczyźnie misję. Słowa Jezusa napełniają nasze serca dumą i wdzięcznością, ale być może niektórych również i niepokojem o to, czy zdołamy wypełnić zlecone nam zadanie. Dlatego na drodze realizacji naszego narodowego powołania, którego kluczem winna być WIERNOŚĆ CHRYSTUSOWI, warto spoglądać na bratnie narody, które, być może i w niewielkiej liczbie, ale podobnie jak My, chcą kroczyć drogą prawdy, miłości i pokoju. Zechciejmy łaskawym okiem spojrzeć na naszych braci Meksykanów, z którymi, prócz wspólnej historii, szczególnie łączy nas Pani o ciemnym obliczu - Morenita, słowem –MARYJA! Niech Ona, jak zachęcał do tego nasz ukochany papież Święty Jan Paweł II, jak przez wieki, tak i teraz będzie wzorem pokory, zaufania i wierności aż po Krzyż naszego Pana i Zbawiciela Jezusa Chrystusa.