O ukrywanej zagładzie
Tradycja Kościoła zawsze nauczała, że życie powinno być otoczone opieką i powinno się je pielęgnować, tak na początku, jak i w różnych okresach rozwoju.
Od urodzenia mieszkam w Lublinie. Z okna mojego pokoju na jedenastym piętrze bystre oko dojrzy w oddali kamienistą budowlę, wielkości dorównującej niemal czteropiętrowym blokom rozsianym po Bronowicach. Jest to „Brama”, która stanowi główny element pomnika. Monument ten nosi nazwę „Pomnika Walki i Męczeństwa Narodu Polskiego i Innych Narodów" i znajduje się na terenie byłego obozu koncentracyjnego na Majdanku, obecnego muzeum.
Podczas II wojny światowej większość ludzi raczej wiedziała o obozach, ale nie wszyscy zdawali sobie sprawę z tego, co się tam dzieje. Jeśli przychodziły pewne informacje, nie do końca im wierzono. Niemcy starali się utrzymać w tajemnicy sposób funkcjonowania tych miejsc nawet w tak brutalnej wojennej rzeczywistości. Sami żołnierze czasem nie wytrzymywali psychicznie tak często powtarzającego się obrazu rozstrzeliwanych więźniów, co między innymi przyczyniło się do powstania komór gazowych. Podczas całej II wojny światowej zginęło, jak się szacuje, od 50 do 78 milionów ludzi.
Wróćmy do roku 2017. Według WHO (Światowej Organizacji Zdrowia) co roku dokonywanych jest 56 milionów „zabiegów aborcji". Gdy patrzę z „okna" mojego pokoju, którym są masowe środki komunikacji społecznej, z niedowierzaniem uświadamiam sobie, że „obóz zagłady" ciągle funkcjonuje. Wiele osób w to nie wierzy. Czy podczas aborcji naprawdę ktoś ginie? Czy płód jest człowiekiem? Dla wierzących katolików człowiek składa się z duszy i ciała. Nawet chorego ciała. Nawet małego ciała. Jak małego? No właśnie, co do niemowlęcia chyba nikt nie ma wątpliwości, że to człowiek. Kilkumiesięczny płód w łonie mamy dla niektórych „jakby człowiekiem był coraz mniej”. Święty Jan Paweł II w encyklice „Evangelium Vitae" pisze: „Od chwili zapłodnienia komórki jajowej rozpoczyna się życie, które nie jest życiem ojca ani matki, ale nowej istoty". Oprócz tak wielkiej liczby zabitych bezbronnych istnień, zwiększa się liczba samobójstw (w 2016 roku ponad pięć tysięcy w samej Polsce). Dane statystyczne rodzą niepokojące pytanie: jaką wartość przypisujemy dziś życiu człowieka? Znów posłużę się słowami papieża Polaka: „Jest również prawdą, że stoimy tu wobec rzeczywistości bardziej rozległej, którą można uznać za prawdziwą strukturę grzechu: jej cechą charakterystyczną jest ekspancja kultury antysolidarystycznej, w wielu przypadkach przybierająca formę autentycznej «kultury śmierci». Szerzy się ona wskutek silnych tendencji kulturowych, gospodarczych i politycznych, wyrażających określoną koncepcję społeczeństwa, w której najważniejszym kryterium jest sukces".
Odpowiedź na pytanie o wartość naszego życia nie jest prosta, szczególnie z perspektywy cierpienia, czy jak to nazywali niektórzy pisarze „bólu istnienia". Nie ma co ukrywać - ostatnim bastionem w obronie tej wartości jest Bóg. Gdy życie „przestanie cieszyć", gdy zabraknie nawet najbliższych, zawsze pozostanie z nami Dobry Ojciec, który mówi: „Czyż może niewiasta zapomnieć o swym niemowlęciu, ta, która kocha syna swego łona? A nawet, gdyby ona zapomniała, Ja nie zapomnę o tobie" (Iz 49,15).
Gdy życie "przestanie cieszyć", gdy zabraknie nawet najbliższych, zawsze pozostanie z nami Dobry Ojciec.
Z wielką przykrością obserwuje się sytuacje, gdy powodem aborcji są przesłanki materialistyczne. W tej samej encyklice Ojciec Święty podaje: „Tak zwana «jakość życia» jest interpretowana najczęściej lub wyłącznie w kategoriach wydajności ekonomicznej, nieuporządkowanego konsumpcjonizmu, atrakcji i przyjemności czerpanych z życia fizycznego, natomiast zapomina się o głębszych - relacyjnych, duchowych i religijnych - wymiarach egzystencji. W takim klimacie cierpienie, które nieustannie ciąży nad ludzkim życiem, ale może też stać się bodźcem do osobowego wzrostu, zostaje «ocenzurowane», odrzucone jako bezużyteczne, a nawet jest zwalczane jako zło, którego należy unikać zawsze i we wszystkich okolicznościach. Gdy nie można go przezwyciężyć i gdy znika nawet nadzieja na dobrobyt w przyszłości, człowiek skłonny jest sądzić, że życie straciło wszelki sens, i doznaje coraz silniejszej pokusy, aby przypisać sobie prawo do położenia mu kresu".
Kongregacja Nauki Wiary w „Deklaracji o przerywaniu ciąży" podkreśla: „Tradycja Kościoła zawsze nauczała, że życie powinno być otoczone opieką i powinno się je pielęgnować, tak na początku, jak i w różnych okresach rozwoju". Łaciński teolog z przełomu II i III wieku, Tertulian, pisał: „Kto nie pozwala człowiekowi się narodzić, zabija go przed czasem; nie ma znaczenia, czy zabija się osobę już narodzoną, czy też powoduje się śmierć w chwili narodzin". Jak zaznacza Święty Jan Paweł II: „Także dyskusje w zakresie nauk ścisłych i filozofii dotyczące konkretnej chwili, w której następuje zjednoczenie z duszą rozumną, nigdy w najmniejszym stopniu nie podważały moralnego potępienia aborcji".
Jednak konieczne jest również zrozumienie położenia kobiet, które myślą o „usunięciu” dziecka. Te kobiety często znajdują się w dramacie wielkiego cierpienia, samotności i depresji. Bez przemyślanej analizy ich sytuacji, dialog i pomoc stają się bardzo utrudnione. Dlatego właśnie „Prawo Miłości" zaprasza świadomych uczestników tej „wojny o życie", aby podjęli się wsparcia tych osób poprzez modlitwę (np. codzienny dziesiątek różańca w tej intencji), obecność przy znajomych, którzy zastanawiają się, co powinni zrobić, jaką decyzję podjąć, a także przez dopominanie się o zagwarantowanie przez państwo praw do pomocy materialnej i opieki dla rodzin wychowujących dzieci dotknięte chorobą, szczególnej opieki psychologicznej i wsparcia dla kobiet oraz ich pociech, gdy zachodzi uzasadnione podejrzenie, że do poczęcia doszło w wyniku czynu zabronionego, itd.
Z „okna" mojego pokoju wciąż widzę „Majdanek". Osłabienie wrażliwości na Boga i człowieka z pewnością buduje „kulturę śmierci". Jednak nie wszyscy pozostają obojętni. Ze wszystkich stron dostrzegam armię, a przynajmniej zwarte oddziały. Ci „Boży Partyzanci" codziennie starają się wsłuchiwać w ciągle zagłuszany przez wroga głos Jezusa - Dowódcy doskonałego.
Osłabienie wrażliwości na Boga i człowieka z pewnością buduje "kulturę śmierci".