Dzięki czystości jestem szczęśliwy!
Żyję dzięki Panu Bogu, a dzięki łasce czystości jestem szczęśliwy.
W wieku 8 lat po raz pierwszy zobaczyłem film pornograficzny. Na myśl o scenach reagowałem z obrzydzeniem, ale i zaciekawieniem. Trwało to dwanaście lat. Byłem zniewolony i miałem wielki głód miłości. Chciałem dostąpić łaski czystości, a z drugiej strony nie chciałem rezygnować. W szkole średniej najgłębiej wszedłem w nieczystość – traciłem czas na nią, na gry komputerowe itd. Pochodzę z rodziny dysfunkcyjnej – przez zmienne stany mej chorej Mamy obawiałem się o jej życie.
W 2017 roku trafiłem do wspólnoty Cenacolo (przyp red. wspólnota zajmująca się młodymi uzależnionymi) nieopodal Tarnowa.
Dzięki Maksowi – „Aniołowi Stróżowi” (przyp. red.: każdy, kto trafia do wspólnoty Cenacolo otrzymuje opiekuna – tzw. Anioła Stróża, który pilnuje swego podopiecznego, by nie wchodził w uzależnienie) dowiedziałem się o wspólnocie Ruchu Czystych Serc.
Potem odszedłem z Cenacolo. Miałem problemy z jedzeniem, chciałem też wrócić do gry, do świata wirtualnego. Poszedłem do Częstochowy, ale po dniach pielgrzymowania wróciłem do nałogów, bez perspektywy do życia… To był okres „pustki”. Z jednej strony miałem pieniądze, przyjemności, z drugiej wiele mi brakowało. Żyłem na rozdrożu. Brakowało mi przyjaciół, a rozmowy z rodziną kończyły się kłótniami. Podnosiłem się i zaraz upadałem, myśląc, czy kiedykolwiek będę żył w czystości? Początkiem końca był zakup komputera. Czułem, że zbliżam się do granicy wytrzymałości.
Po dwutygodniowym ciągu przed komputerem, pojechałem z rodziną do Wrocławia. Potrzebowałem odpoczynku ciała i umysłu. We Wrocławiu miały miejsce wydarzenia, dzięki którym postanowiłem się wyspowiadać. Była to m.in. modlitwa o oddalenie złych duchów. Od tej pory spowiadam się regularnie. Przystąpiłem też do Ruchu Czystych Serc. Z czasem przestałem upadać w czystości.
Podczas pobytu w Karpaczu, poza wysiłkiem fizycznym, nastąpił wzrost duchowy. Dwa tygodnie po powrocie z rehabilitacji, udałem się na letnie rekolekcje Ruchu Czystych Serc w Przytkowicach, gdzie otrzymałem łaskę radości. Usłyszałem, że „oczy mi się zmieniły”. Tę radość zauważyła moja Mama, przez to i ją Pan Bóg zbliżył do siebie. Przyjęła szkaplerz karmelitański, zaczęła się często modlić różańcem i zakochała się w Matce Bożej.
Po rekolekcjach w Przytkowicach pojechałem do Medjugorie. Do tej pory bardzo się bałem. Pan Bóg przez kapłana dał mi odpowiedź na sytuacje i lęki – że to On się będzie o mnie troszczył.
Dwa lata później ponownie udałem się do Medjugorie, gdzie znów podczas spowiedzi otrzymałem łaskę, tym razem uwolnienia i przecięcia złych więzi. Po jakimś czasie stałem się człowiekiem wolnym, przyszła łaska akceptacji samego siebie. Dzięki niej mogę funkcjonować wśród ludzi. Nie bez powodu Medjugorie jest nazywane “konfesjonałem świata”.
Pracowałem też w Towarzystwie Pomocy im Św. Brata Alberta. Pomoc najuboższym przekładała się na wyzbycie egoizmu. Razem z opiekunami potrafiliśmy być darem z siebie dla drugiego człowieka, co jest definicją miłości.
Dziękuję ludziom – ks. Jerzemu Goncie, który towarzyszył mi, gdy było ciężko. Dziękuję animatorom i członkom RCS Wrocław za wspaniałą atmosferę, piękne wspomnienia z rekolekcji i zwykłych spotkań. Dla takich ludzi warto żyć. Cieszę się, że znalazłem przyjaciół, prawdziwie czyste serca, wspólnotę ludzi wierzących. Wdzięczny jestem również rodzicom za przedziwne wychowanie, Tacie, że mogłem się z nim pogodzić.