Towarzyszcie małżonkom!
Łagodność, szacunek i czułość – pomocne ku temu, by małżeństwo było zgodne i trwałe.
Dzisiaj zapraszamy do lektury drugiej części rozmowy, którą przeprowadziliśmy z ks. Piotrem Wieteską, kapłanem diecezji koszalińsko-kołobrzeskiej.
Wspomniał Ksiądz o inicjatywie spotkań dla małżonków w diecezji koszalińsko-kołobrzeskiej. Na czym polega ten program duszpasterski?
Przede wszystkim piękna jest nazwa tego programu – „Na Miłość i Życie”. Programów jest aż dziewięć. Pierwsze trzy dotyczą antropologii, trzy następne łaski, a trzy ostatnie misyjności w Kościele. Pierwszy podstawowy program pt. „Ja + Ty = My” dotyczy tworzenia więzi małżeńskiej. Chodzi o uświadomienie sobie, że małżonkowie są w więzi od początku. Ta więź została pobłogosławiona – można powiedzieć konsekrowana – w sakramencie małżeństwa, kiedy Jezus Oblubieniec wszedł i jest pośród małżonków, i On ich nie zostawia. Chodzi o to, żeby małżonkowie odkryli, że dzięki tej więzi już nie są dwojgiem singli, ale mówią o sobie MY – małżonkowie, a przez to mogą pięknie się rozwijać i wzrastać, promieniować na rodzinę, na dzieci, ale też na inne małżeństwa i rodziny wokół nich.
Jest sześć tematów podstawowych. Pierwszy pt. „Idealistyczna wizja a rzeczywistość” rozprawia się z naszymi stereotypami. Chodzi chociażby o pragnienia idealistyczne typu „powinieneś być taki/taka”. Niektórzy do tych idealistycznych wizji współmałżonka nie mogą doskoczyć. Czasami nawet nie wiedzą, że to są idealistyczne wizje. I w tym pierwszym temacie to odkrywamy. Każdy temat kończy się krokiem do zmiany małżeństwa i w tym wypadku krokiem do zmiany jest łagodność. To niesamowite, że łagodność jest tak bardzo ważna od początku. Łagodność jest też owocem Ducha Świętego, dlatego można o nią prosić, gdyż jest darem. Drugi temat – „Odmienność płci”, traktuje o różnicach między mężczyzną a kobietą. Pokazujemy, że rzeczywiście są to zupełnie dwa różne światy, które razem mają się uzupełniać. Tematy antropologiczne są bardzo mocno oparte na nauczaniu św. Jana Pawła II i św. Pawła VI. Tutaj uczymy normy personalistycznej, szacunku do osoby, do godności człowieka. A zatem drugim krokiem do zmiany małżeństwa jest szacunek. Trzeci temat brzmi „Dar zamiast roszczeń” i jest oparty na medytacji Karola Wojtyły, którą napisał już jako papież – Medytacja na temat bezinteresownego daru. Pokazujemy, że w małżeństwie nie mogą być zharmonizowane egoizmy, które się po prostu „docierają”, ale chodzi o to, że małżonkowie mają być dla siebie nawzajem bezinteresownym darem. Dzisiaj świat jest roszczeniowy i na każdym kroku słyszymy komunikaty typu: „Daj mi to, daj mi tamto; jak mi tego nie dasz, to ja ci też nie dam” itp. Postawa roszczeniowa zawsze prowadzi do konfliktów, a nie do rozwoju. Dlatego uczymy małżonków, jak odkryć na nowo, że są dla siebie bezinteresownym darem. Czwarty temat – „Czas dla nas”, jest najważniejszym w ramach pierwszego programu. Kiedy patrzę na małżonków, ten temat pokazuje, w jakiej kondycji są ich małżeństwa. Tu widać wyraźnie, jak nie mają dla siebie czasu. Dziś dzieci są najważniejsze, wokół nich kręci się świat rodziców. Czasami wręcz myślę, że dzieci stają się bożkami dla rodziców – i to jest zazwyczaj nieuświadomione. Tymczasem nic tak nie uszczęśliwia dzieci jak widok kochających się rodziców. Kiedy dzieci widzą, że rodzice się kochają, że się przepraszają, przebaczają, że wychodzą na randki, że chcą spędzać ze sobą czas – to jest największa inwestycja w rozwój tych dzieci. Dlatego uczymy małżonków rytuałów małżeńskich, tego, jak mogą i powinni spędzać ze sobą czas.
„Dialog i komunikacja”, czyli piąty temat, to bardzo dobry warsztat. Wykład kapłana małżonkowie rozwijają w grupie w formie warsztatu, który kończy się dialogiem małżeńskim. Swoją drogą taki dialog małżeński następuje po każdym temacie. Tutaj odkrywamy piąty krok do zmiany małżeństwa – czułość i przebaczenie. Szósty temat – „Pieczęć daru – życie seksualne”, pokazuje małżonkom, że jeśli pięć poprzednich kroków nie zostanie spełnionych, to życie seksualne nie funkcjonuje, nie jest pieczęcią daru, tylko jakimś zaspokajaniem potrzeb. Ale jeżeli te kroki będą, gdy będzie łagodność, szacunek, będzie dar z siebie i czas dla drugiej osoby, będzie czułość, przebaczenie – wtedy to naprawdę jest jak poezja, małżonkowie szanują siebie i to jest piękne!
Miłość rodziców stanowi fundament integralnego rozwoju dziecka.
W jakiej kondycji są małżeństwa, które przyjeżdżają na te spotkania? Czy zdarzało się, że zgłaszali się małżonkowie w głębokim kryzysie, być może nawet na granicy rozpadu? Może przychodzi Księdzu jakaś konkretna historia na myśl?
W większości przyjeżdżają małżeństwa, które są w Kościele, we wspólnotach i potrzebują wzmocnienia, jakiejś odnowy. Potrzebujemy czegoś konkretnego, bo dzisiaj przepowiadanie moralizatorskie za bardzo nie działa. A oni potrzebują konkretu i w tych programach dla małżonków (takie programy są też dla narzeczonych), sami odkrywają, co mają zrobić, do czego mają powrócić. Myślę sobie, że mógłbym już dzisiaj książkę napisać o doświadczeniu towarzyszenia tym małżonkom (śmiech).
Na pierwszy nasz program przyjechało młode małżeństwo, około 10 lat po ślubie, byli w separacji. Rozmawiałem z jednym, potem z drugim, sytuacja była rzeczywiście kryzysowa. Nie mieszkali razem, osobno przyjechali na spotkanie, osobnymi samochodami. Z zewnątrz to było piękne małżeństwo. To był 7 lub 8 grudnia, ponad trzy lata temu. A przed Świętami ta kobieta wprowadziła się z powrotem do ich mieszkania! Są dzisiaj razem, pojawiło się trzecie dziecko, piękna córeczka. A zatem przyjeżdżają też małżeństwa rzeczywiście w kryzysie, które są u skraju, a jednak walczą o siebie.
Albo inny przykład. Po 20 latach małżeństwa trafili na ten program, są we wspólnocie Domowego Kościoła. I prowadząc drugi program – prowadziliśmy go razem, gdyż zostali parą trenerską – kiedy było odnowienie przyrzeczeń małżeńskich, ona powiedziała takie słowa: „Po 20 latach zobaczyłam znów te same zakochane oczy mojego męża, zobaczyłam te oczy sprzed 20 lat!”. I oni też weszli w ogromny kryzys po programach, ale był to kryzys oczyszczający, i powiedzieli: „My tak w życiu nie rozmawialiśmy, jak teraz ze sobą rozmawiamy, takich dialogów nie mieliśmy nigdy, tak głęboko o sobie nie rozmawialiśmy. To jest tak odkrywcze!”.
Kolejne małżeństwo, które do dziś bardzo mi pomaga. Akurat oni przechodzili ten program przez sześć tygodni (mamy trzy formy programu: rekolekcyjną, dwie kolejne soboty po trzy tematy, albo sześć wieczorów przez sześć tygodni). Oni byli właśnie przez sześć tygodni i po trzecim spotkaniu mówią: „Proszę księdza, koniecznie musi ksiądz do nas przyjechać, bo my po prostu umieramy, to nas tak dotyka, że musimy to przegadać”. Pojechałem do nich i opowiadają, że to, co słyszą, jest dla nich tak odkrywcze i mocne. Ona cały czas porównywała się do niego, bo on jest rzeczywiście mądrym mężczyzną, bardzo wybitnym, uzdolnionym i ona chciała być choć trochę jak on. Podczas tego programu odkryła, że ona ma swoją godność, że ona jest piękną kobietą i że on właśnie taką ją kocha. Zauważyli swoje piękne strony, ale też i te słabe. Podczas tego programu ludzie odkrywają swój temperament, swoje systemy reprezentacyjne – czy są wzrokowcami, słuchowcami, czy może kinestetykami. Staramy się, żeby takie proste rzeczy odkryli, żeby się tym niepotrzebnie nie ranili. I ten mąż powiedział, że każdy temat to było ukrzyżowanie – „Tak jak Jezus na krzyżu – mówił – pierwszy temat to jedna ręka, druga, później stopa jedna, druga… Przy piątym, szóstym temacie, to już serce przebite. I to doprowadziło do takiej śmierci, żeby doszło do zmartwychwstania”. Gdy dziś patrzę na nich, oni są prawdziwie przytuleni do siebie, codziennie ze sobą rozmawiają, mówią, że już nie potrafią inaczej żyć, zostali też parą trenerską.
Albo inny mężczyzna dał takie świadectwo: „Program trwa, pojechałem do domu, otworzyłem kopertę”. Tu dopowiem, że małżonkowie dostają na koniec koperty z zadaniami – program się nie kończy. Są oddzielne koperty dla żony i męża, które otwierają na każdy dzień tygodnia, potem na sześć miesięcy i ma to pomagać wprowadzić w życie wspominane kroki na drodze zmiany. I on mówi tak: „Koperta otwarta, rad z konferencji wysłuchałem, ale jak przyjechałem do domu, to najpierw przeprosiłem swoją żonę, że nie miałem do niej szacunku i nie miałem łagodności. Później od razu przeprosiłem nasze dzieci, że musiały patrzeć na to, jak nie miałem szacunku dla mojej żony, a ich matki”. To są konkrety. Tych historii jest dużo. Można sobie wejść na stronę www.miloscizycie.pl
i tam są różne świadectwa małżonków. Podobnie na Facebooku, tam też co jakiś czas publikujemy świadectwa.
A czy są jakieś warunki, żeby móc zgłosić się do takiego programu?
Nie, trzeba po prostu chcieć.
Odnowienie przysięgi małżeńskiej podczas Rekolekcji Rodzin Guadalupiańskich (maj 2022).
Czyli mogą się zgłaszać małżeństwa z całej Polski?
Tak. Jednak w Polsce ten program naprawdę jest jeszcze nieznany. To przedziwne, jak komuś zależy, żeby to nie zostało odkryte. Wiemy, kto nie chce. Wracamy do tego, co powiedziała s. Łucja [Służebnica Boża s. Łucja dos Santos, wizjonerka z Fatimy – przyp. red.], że ten czas będzie ogromną walką o rodziny i małżeństwa, że to będzie bitwa. Wiemy, dlaczego – jeśli uratujemy małżeństwo – uratujemy rodzinę. Uratujemy rodzinę, to uratujemy społeczeństwo – będą powołania, wszystko się odrodzi. Jeżeli w ten największy bastion diabeł uderza, wiadomo o co chodzi. Jeśli zniszczymy rodzinę, zniszczymy wszystko. To jest podstawowa komórka, od której wszystko się zaczyna. I dlatego to jest niepojęte. Widzę, jaki jest atak, sam też czuję na sobie, ile kosztuje ta walka. Po takim programie w formie weekendowej jesteś po prostu nieżywy. To naprawdę jest niesamowity wysiłek. Ale to jest ważne, dlatego warto się zapisywać. Często mówię tak do małżonków: jeżeli zachoruje ktoś z bliskich, np. dziecko – potrafią się zapożyczać, brać kredyty, byle ratować to życie. I dobrze, trzeba ratować życie ludzkie. Pojawia się nowotwór czy inna choroba, tak samo – będą szukać specjalistów, będą wydawać pieniądze, jeździć na drugi koniec świata. A żeby ratować małżeństwo? To już nie przekłada się na taki wysiłek. Już nie. Ludzie chcą, żeby rozwiązanie było podane, trochę jak antybiotyk. Jeden ksiądz mi mówi: „Proszę cię, przyjedź do mnie na parafię i wygłoś w niedzielę kazanie Jak można uratować małżeństwo?”. Ja mówię: „Ale ja bez małżonków nie przyjadę”. Jak ja mam przyjechać i w 15 minut dać receptę jak uratować małżeństwo? Kim ja jestem? Ludzie przez 18 godzin odkrywają kroki, jak to zrobić! Niektórzy na tydzień czasu przyjeżdżają na rekolekcje i teraz opowiedzieć to wszystko w jednym kazaniu?
A zatem walka o rodzinę wymaga dużego wysiłku… To pewnie może niektórych odstraszać?
Odstraszaczem jest to, że podskórnie czują, że kiedy przyjadą, będą musieli coś zmienić. A czasami lepiej nie rozgrzebywać, bo po co? I to jest to. Druga kwestia oczywiście wiąże się z czasem. No ale ludzie jeżdżą na różne rzeczy, podejmują szkolenia, wydają potężne pieniądze, inwestując w siebie. Dobrze, że to jest, ale pierwsze jest człowieczeństwo. Kiedy kogoś podziwiamy, przede wszystkim podziwiamy go nie za to, co mówił, ale za to, jakim był człowiekiem. Kiedy patrzymy na Świętych – podziwiamy ich człowieczeństwo. Dziś odkrywamy rodzinę Ulmów, która będzie wyniesiona na ołtarze – to byli piękni ludzie. Maksymilian Maria Kolbe – oddał życie za drugiego człowieka. To są wszyscy ludzie, którzy tak jak my żyli w świecie. Chodzi o to, żeby odkrywać te oczywiste kwestie. Resztę Pan Bóg będzie swoją łaską wspomagał. Łaska bazuje na naturze, nie odwrotnie. Dlatego ucieszyłem się z tego programu, bo wreszcie spotkałem program, który nie jest polany sosem duchowym, czyli problemy nie są polane sosem duchowym. Nie jestem oczywiście przeciwnikiem modlitwy, bo uważam, że modlitwa jest bardzo ważna i ona jest podstawą, to jest nasz pokarm – ale modlitwa ma prowadzić do spotkania z żywym Bogiem, który mnie uświęca i odnawia mocą Ducha Świętego moją więź z Nim. A nie, że teraz ja modlitewki różne będę odmawiał i zaliczał taką nowennę, słuchał konferencji półtorej godziny na YouTubie, a to nie będzie miało przełożenia w ogóle na życie.
Przyjechało kiedyś małżeństwo na rekolekcje i oni byli w kryzysie totalnym, sprawa rozwodowa w toku, rozdzielność majątkowa. Przyjeżdżali do nas przez kilka lat. W którymś momencie mówię: „Jak nie zaczniecie się razem modlić, to naprawdę się rozejdziecie”. Bo oni robili terapie, jedną po drugiej (dodam, że nie jestem przeciwnikiem terapii, sam jestem po dwuletniej terapii, już jako ksiądz), ale to wszystko ma prowadzić do jakiegoś celu, a nie, żeby się teraz kręcić wokół siebie. To ma prowadzić do zintegrowania człowieka – tak, jak mówi św. Paweł: duch i ciało. Jesteśmy cieleśni, jesteśmy duchowi i to wszystko musi współgrać. Jeden mężczyzna przyjechał i mówi tak: „Wie ksiądz, ja już nie wierzyłem, że spotkam kogoś, kto będzie ludzkim językiem mówił o małżeństwie”. Kiedy przyjechał, siedział z założonymi rękami i przez pierwszy wykład słuchał tak, jakby mnie sprawdzał. Potem powiedział: „Bo ja już mam dosyć tego polewania sosem: jeszcze nowennę odpraw, jeszcze to, jeszcze tamto, a to nie działa”. Okazało się, że razem z żoną przeszli program, ale u nich nie zadziałało, bo żona była zamknięta na pracę nad sobą. W tym przypadku potrzebna była jakaś specjalistyczna pomoc. Na ostatnim programie jedno małżeństwo odesłałem po pierwszym temacie. Mówię: „Nie, wy potrzebujecie specjalistycznej pomocy”. Jeżeli potrzebny jest psychiatra, psycholog, jakiś ośrodek, bo ktoś jest uzależniony, np. od alkoholu, to nie da się tak, że teraz załatwimy to tak prosto. Jeżeli ktoś ma nienawiść w sercu, nie potrafi przebaczyć i cały czas kręci się wokół siebie i nie słyszy, co się do niego mówi, to on nie wejdzie w ten proces. Podstawowa zasada programu jest taka: „Kogo zmieniam? Zmieniam siebie”. Nie przyjechałem z żoną, bo „ona ma się zmienić” albo nie zabrałam męża, bo „w końcu coś posłucha, to może się zmieni”. Nie. Ja chcę się zmienić. Pan Jezus mówi: „Nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię”. Nawracajcie siebie, a nie innych. Tu jest klucz. Gdy dziennikarz zapytał św. Matkę Teresę z Kalkuty „Co zrobić, by świat był lepszy?”, odpowiedziała: „Pan się nawróci, ja się nawrócę i świat będzie lepszy o dwie osoby”. Prosta recepta i tak samo jest w małżeństwie – ja się nawrócę, ty się nawrócisz, wtedy jest szansa, że możemy być piękni. I może być wszystko. Są tego piękne owoce – dzieci widzą odmienionych rodziców wracających do domu i kiedy zaczyna się coś dziać, to dzieci mówią tak: „Chyba już wam potrzebny znów jest jakiś wyjazd, bo jak wyjechaliście, to było tak dobrze, a teraz coś się dzieje. To jedźcie znów na coś!” (śmiech).
Jeśli zniszczymy rodzinę, zniszczymy wszystko.
To jest podstawowa komórka,
od której wszystko się zaczyna.
A czy kapłani również mogą jakoś włączyć się w ten program? Jak to wygląda?
Tak, właśnie o to chodzi – nie tylko kapłani, ale i siostry zakonne. Wciąż bardzo mało kapłanów jest zaangażowanych – ten program jest bardzo mocno rozwinięty chociażby w Meksyku, Kolumbii czy USA. I jest takie rozeznanie, że dzisiaj zaczną go prowadzić sami świeccy, same małżeństwa, jeżeli my nie będziemy gotowi do tego, by się zaangażować. To bardzo kosztuje, nie tylko czasowo. To jest wręcz oddawanie życia za tych ludzi. I dlatego to nie jest proste, choć piękne. A więc właśnie o to chodzi, by księża się angażowali, by zewangelizowali swoje parafie. Najpierw te małżeństwa, które chcą, później one swoim przykładem pociągną innych. Tak możemy wychować misjonarzy świeckich, apostołów świeckich, którzy będą w innych wzbudzać refleksję, że jakoś inaczej funkcjonują, mają wzajemny szacunek, wychodzą na randki. Do niektórych małżonków mówię, że lepiej zapłacić za opiekę nad dziećmi, niech przyjdą i popilnują, a wy idźcie na randkę. Bo później będziecie płacić horrendalne pieniądze za terapie dorosłych dzieci, którym zabrakło poczucia bezpieczeństwa, bo albo któryś rodzic był nieobecny, albo kariera była priorytetem. Lepiej dziś wydać te pieniądze i zainwestować w więź małżeńską.
Na koniec przypomnijmy naszym Czytelnikom, kto jest autorem tych programów?
Są to ks. Jarosław Szymczak i Agnieszka Rogalska z Fundacji Pomoc Rodzinie. Na stronie internetowej www.fpr.pl można znaleźć wszystkie informacje, podobnie jak na wspomnianej wcześniej naszej stronie www.miloscizycie.pl, na którą zapraszam.
Można by na pewno długo rozmawiać… Widać, że Ksiądz tym naprawdę żyje. I to jest bardzo piękne. Dziękujemy za Księdza świadectwo i towarzyszenie rodzinom. Chwała Panu!