joomla templates top joomla templates template joomla

Jej historia poruszyła wiele serc...

 

Alicja pozowała do zdjęć jak modelka, ale zawsze z dystansem do siebie.

 

Rozmowę przeprowadził Karol Staszczyk.

 

Alicja Mazurek, czyli zwyczajna wierząca i praktykująca nastolatka, która uległa ciężkiemu wypadkowi. Przykuła uwagę tysiąca oczu śledzących jej dalsze losy, operacje i rehabilitację. Skupiała swoim cierpieniem wiele różnych środowisk: ateistów i katolików, dorosłych i dzieci, pogrążonych w nałogach i cieszących się wolnością. Całym swoim życiem napisała piękną historię o odkrywaniu Bożej obecności w radościach i trudach. Wtuliła się w ramiona miłosiernego Ojca i, jak wyznaje wiele osób, wstawia się za nami.

 

Jaka naprawdę była Alicja? Jakie sytuacje miło wspominasz aż do tej chwili?

Była piękna, raczej na obiektywizm nie licz... Piękna zewnętrznie, ale też miała piękną duszę. Była bardzo radosna, ale też wrażliwa i dobra. Te cechy były takie naturalne, nie wynikające z żadnych korzyści. Miała również wielką potrzebę kochania i bycia kochaną. Potrafiła zachwycać się maleńkimi rzeczami, czyimś gestem, dobrym słowem.

Pamiętam nasze rozmowy dotyczące pewnych przykrych zachowań jej znajomych. Kiedy zaczynałam krytykować takie postawy, Alicja mówiła: Ale mamo, oni nie mają z kim o tym porozmawiać, nie mają świadomości. Próbowała bez oskarżeń zrozumieć ich reakcje. Próbowała pomóc swoją łagodnością…

Jednak potrafiła być też bardzo stanowcza i nieugięta w obronie wartości moralnych. Nie można było przy niej palić czy używać wulgaryzmów. Broniąc swoich przekonań, często była wyśmiewana. Bardzo
to przeżywała, płakała, ale nie ulegała, nie poddawała się. Często też przychodziła nagroda za jej postawę. Bardzo cieszyły ją takie sytuacje, dodawały sił na przyszłość.

Pamiętasz Jej moment nawrócenia? Co się wtedy wydarzyło? Co się zmieniło?

Moment nawrócenia? Raczej nazwałabym to czasem świadomego odkrywania i doświadczenia Boga, ponieważ Ala od urodzenia wychowywana była w wierze. Najmocniej zaznaczyło się to w pierwszej klasie gimnazjum, kiedy zupełnie nie potrafiła odnaleźć się w nowym otoczeniu. Przeszła wtedy bardzo trudny okres strachu, może jakiegoś rodzaju depresji? Pamiętam, że „podstępem” namówiłam ją, żeby wstąpiła do wspólnoty. Początkowo była to wspólnota Odnowy w Duchu Świętym, a potem Guadalupe. Ala wielokrotnie twierdziła, że bardzo mocno rozwija się tam duchowo. Wtedy zaczęła objawiać się jej tęsknota za Jezusem. Kilka razy wspomniała, że oddanie życia Jezusowi, kiedy jest młoda, czysta, jeszcze tak bardzo nieskażona grzechem, byłoby czymś cudownym. Przytakiwałam jej wówczas, nie zagłębiając się w te słowa. Powtórzyła je jeszcze kilka dni przed wypadkiem, jadąc samochodem z Wojtkiem, czyli tatą.

 

Jak wypadek zmienił Wasze życie?

Wypadek! To moment, kiedy czujesz, jakby najgłębsze czeluście piekła się rozstąpiły. Cierpienie, wobec którego jesteś zupełnie bezradny, którego nikt nie może przezwyciężyć. Wypadek zmienił zupełnie nasze życie: zarówno w sferze zawodowej, prywatnej, jak i duchowej. Całkowita zmiana hierarchii wartości. Zmiana pracy, rezygnacja z niej. Zupełnie inne spojrzenie na świat.

W sferze duchowej… Zaczęłam zastanawiać się nad tymi słowami Ali dotyczącymi pragnienia i radości spotkania z Jezusem. Przyznam, że kiedy wypowiadała je, przyjmowałam je ot tak, po prostu. A teraz z perspektywy tych wydarzeń, rozmyślałam, na ile głębokie one były. Jak wielka była jej tęsknota za Bogiem? Dzięki temu buduje się moja nowa relacja z Nim.

Zatem mogę powiedzieć, że Ala uczy mnie wiary tak, jak uczyła mnie również poznawania innych cnót. Chociaż to ja jestem jej mamą, i to ja ją powinnam uczyć. Bardzo często rozmawiałyśmy o różnych sprawach. Wiem, że ceniła te rozmowy, a dla mnie są to perły, które noszę głęboko w sercu. Niby to ja wówczas tłumaczyłam, pocieszałam, itp… Jednak paradoksalnie to Alicja wówczas była moją lekcją! Pokazywała mi swoją postawą jak słuchać, jak przyznać się do błędu, jak skruszona prosić o pomoc w poprawieniu się, w poznaniu tego, co złe, jak wreszcie przeprosić.

 

Kilka razy wspomniała, że oddanie życia Jezusowi, kiedy jest młoda, czysta, jeszcze tak bardzo nieskażona grzechem, byłoby czymś cudownym.

 

Jak przeżyłaś ten trudny czas? Co było najpiękniejsze, a co najtrudniejsze?

Myślę, że w tym okresie przeszłam wszystkie możliwe fazy zwątpień, rozpaczy, beznadziei, ale i nadziei, wiary, a przede wszystkim miłości. Szaleńcza mieszanina sprzeczności. Uchwyciłam się wtedy słów Jezusa: Proście, a będzie wam dane... I to nimi walczyłam z tymi wszystkimi odbierającymi nadzieję udręczeniami.

Poza tym zachowania bliskich, znajomych, ale i nieznajomych wyrażały bezinteresowną i nieograniczoną miłość. Ta rzesza otaczających nas troskliwych aniołów była naszą siłą. Codzienne Msze Święte, nieustający różaniec, cierpienia ofiarowane za Alę. To wszystko było motorem do walki o każdą sekundę życia Ali. Dzięki wierze wiemy, że cierpienie ma ogromny kapitał, który możemy ofiarowywać Bogu. Dlatego właśnie nieustająco ten kapitał ofiarowywałam w intencji cudu uzdrowienia. Najtrudniejsze były chwile, kiedy ból paraliżował Ali ciało, coś, wobec czego byłam zupełnie bezbronna. Mogłam tylko być przy niej, pogrążona w najsroższej torturze bezradności. Wtedy prosiłam Boga, aby zabrał ją już do siebie, aby skrócić te męki. Oczywiście kiedy sytuacja trochę się normowała, wszystko odwoływałam. I tak w kółko… Takie były wówczas moje modlitwy.

Ale mimo tego nieopisanego bólu, znaleźliśmy się jakby w samym środku „miłości”. Tej najpiękniejszej, czystej, bezinteresownej, Bożej, ale wyrażanej ludzkimi słowami, gestami, czynami, pomocą w każdej możliwej formie. W żaden sposób nie zasłużyliśmy na to, po prostu ewangelicznie - otrzymaliśmy ją darmo. I efektem tej miłości, wyrażanej również w fali nieustających modlitw, jest łaska pokoju w moim sercu, łaska zaufania, że Ala jest z Tym, za Kim tak tęskniła. Wiem, że żadna ziemska siła nie byłaby w stanie ująć odrobiny mojej rozpaczy po stracie dziecka. Jedynego dziecka, dziecka obdarzonego niezwykłą radością, ogromnym sercem, życiową mądrością. Dziecka, które było naszą dumą, nadzieją, z którym łączyły nas nierozerwalne więzy miłości.

 

Czym dla Ciebie były te dwa lata?

Pierwsze słowo, jakie mi się nasuwa, to błogosławieństwo. Te dwa lata, mimo bólu, trudu, strachu, były błogosławieństwem. Dziękuję Bogu, że mogłam się nią opiekować,
że miałam czas, aby pożegnać się z jej ziemskim życiem.

 

Jakie owoce tego czasu dostrzegasz?

Największym osobistym owocem jest taka bliższa relacja z Bogiem. Jest to ogromna wdzięczność za życie Ali i za to wszystko, co działo się wówczas wokół, za każdą osobę, która choćby westchnęła w intencji Ali, nas. Dla mnie to nieocenione skarby. Do końca moich dni nie przestanę za to dziękować.

Owocem też jest Ośrodek Neurorehabilitacji wybudowany przez mojego Męża Wojtka, który w zasadzie powstał dla Alicji, a z którego nie zdążyła skorzystać. Zapadły mi w serce słowa naszego Kochanego Podopiecznego Mateusza, że to testament Ali. Marzyła o pomaganiu, o fundacji, a to wszystko powstało dzięki niej, dla niej. Pragnę też, abyśmy chociaż w ułamku potrafili okazywać, odwzajemniać innym
tę miłość, którą otrzymaliśmy.

Mam jeszcze takie mocne doświadczenie relacji z osobami, które potrzebują pomocy. Przed wypadkiem Ali potrafiłam współczuć, żałować, wesprzeć materialnie i czym prędzej odejść. A teraz tak szczerze nauczyłam się kochać. Przestałam się ich bać, uczą mnie pokory, radości z małych z pozoru rzeczy.

 

Jak zaskakiwali Cię ludzie po śmierci Ali? Czy możesz przytoczyć jakieś konkretne historie/wydarzenia?

Egzamin z tej najpiękniejszej z cnót Ci wszyscy otaczający nas ludzie zdali na 6!!! Ale śmierć Ali nie zakończyła „fali cudów”. Jak inaczej nazwać to, że ktoś zaczepia mnie na ulicy i mówi, że dzięki jej historii powrócił po 10 latach do Boga?

 

Czy historia Ali się zakończyła?

Ufam, że trwa i będzie trwać. I niech wypełniają się słowa tej pięknej, powstałej dla niej modlitwy: (...)Prosimy Cię, niech imię Twoje będzie uwielbione przez wszystkich, których przez świadectwo jej życia i cierpienia doprowadziłeś do poznania Twojej odwiecznej Miłości.

Myślę, że Ośrodek też jest kawałkiem tej historii. I pokornie proszę o modlitwę w intencji Pracowników, Podopiecznych i ich rodzin.

 

Alicja była piękna zewnętrznie, ale miała też piękną duszę.

 

Agnieszka Mazurek

Mama Alicji. Współzałożycielka Fundacji Wstawaj Alicja i Ośrodka Neurorehabilitacji w Turce.

Artykuły:

Zamów Książkę nr 1

Zamów Książkę nr 2

VideoBlog Guadalupe

Logowanie

Wyłącznie dla członków Wspólnoty i jej Dzieł. Informacje: admin@guadalupe.com.pl

Kontakt

e-mail zespół:
zespol@guadalupe.com.pl
administrator strony: admin@guadalupe.com.pl