Globalny spisek przeciwko życiu
Prawo do ochrony życia człowieka jest prawem fundamentalnym, na nim opierają się wszystkie inne prawa.
Niedawno prezydent Francji Emmanuel Macron wygłosił w Parlamencie Europejskim propozycję, aby prawo do aborcji włączyć do Karty Praw Podstawowych Unii Europejskiej. Pojawia się pytanie – co to znaczy „prawo do aborcji”? Czy możemy w ogóle mówić o aborcji w kategoriach praw człowieka?
Od lat widzimy manipulacje samym pojęciem praw człowieka, bo próby nazwania swobody zabijania nienarodzonych dzieci „prawem człowieka” czy „prawem kobiet” są całkowicie niezgodne z sensem „praw człowieka”. Są to bowiem uprawnienia – i odpowiadające im powszechnie ważne obowiązki – które wypływają z tego, kim jest człowiek w swojej istocie. Życie jest zaś elementem istoty człowieka – nie ma człowieka, jeśli on nie żyje. Życie jest fundamentem wszystkiego w naszej osobowej biografii, stąd prawo do ochrony życia człowieka jest prawem fundamentalnym, na nim opierają się wszystkie inne prawa. Odebranie człowiekowi życia jest zawsze zamachem na jego podstawowe dobro, a zatem nie może być traktowane w kategorii „praw człowieka”.
Wiemy o tym, że język, znaczenie słów, definicje pojęć – jeśli zostają zmienione czy zmanipulowane mogą doprowadzić, i to obserwujemy, do zmiany myślenia. Dziś aborcja nie jest równoznaczna z zabiciem dziecka w łonie matki, ale raczej utożsamia się ją z wypaczonym pojęciem „praw kobiet”. Tak samo dzieje się chociażbym z definicjami pojęć takich jak „życie”, „początek życia”, „wolność” itd. Dlaczego tak się dzieje?
Przyczyną jest miedzy innymi niewłaściwe prawo, które pojawiło się po raz pierwszy w Związku Radzieckim. Już na początku XX stulecia Lenin postulował prawną swobodę zabijania własnego dziecka jako prawo kobiety. W 1920 roku ZSRR jako pierwszy kraj na świecie zalegalizował aborcję. W drugiej połowie XX stulecia również Europa i Stany Zjednoczone wprowadziły u siebie rozwiązania prawne chroniące zabijającego nienarodzone dziecko.
Szczególnie w krajach byłego Związku Radzieckiego oraz w Polsce, widzimy, że mentalność dotycząca aborcji istotnie została zmieniona po legalizacji tego czynu. Podobne zjawisko obserwujemy w krajach demokracji liberalnej. Wszędzie tam widzimy u części społeczeństwa umysłową akceptację dla tego czynu, po jego legalizacji. Dlaczego? Wyjaśnia nam to klasyczna koncepcja prawa. I u Arystotelesa, i u św. Tomasza z Akwinu czytamy, że prawo ma za swój cel najpierw informowanie, przekonywanie o tym, czy coś jest dobre, czy złe. Np. jeśli legalizuje się napady na banki, jest to przekaz mówiący, iż napady na banki mają element jakiegoś dobra. Podobnie, kiedy legalizuje się aborcję, jednocześnie wprowadza się w przestrzeń społeczną dezinformację, że jest coś dobrego w takim właśnie czynie. A po drugie w ten też sposób zachęca się do tego czynu – skoro reprezentanci naszego społeczeństwa, czyli ci, którzy tworzą prawo, widzą w tym coś dobrego, to trzeba tych „lepszych” naśladować.
W 1920 roku ZSRR jako pierwszy kraj na świecie zalegalizował aborcję.
Skutkiem takich propozycji i rozwiązań prawnych mamy niestety deprawację sumień. Dobitnie mówi o tym św. Jan Paweł II w encyklice Evangelium vitae pisząc, iż cywilizacja śmierci to cywilizacja także śmierci sumień skutkiem fałszywych rozwiązań prawnych. Wpierw my sami jesteśmy odpowiedzialni za błędy sumienia, ale możemy zostać także zwiedzeni, wtedy nasza niewiedza odnośnie wartości jakiegoś czynu jest niezawiniona.
Wobec tego, gdzie powinniśmy szukać źródła „sukcesu” prawa proaborcyjnego?
Tutaj należy wskazać dwie przyczyny i w tym względzie historia jest znów nieocenioną „nauczycielką życia”. Otóż w okresie II wojny światowej po raz pierwszy to właśnie Niemcy wprowadzili w naszym okupowanym kraju legalną aborcję. Błogosławiony Prymas Stefan Wyszyński wydobył na światło dzienne te informacje z dokumentów procesu w Norymberdze. Ze strony niemieckich zbrodniarzy była wyraźna zachęta, aby Polki swobodnie dokonywały aborcji. A zatem widzimy, że także dzisiaj zewnętrznym wrogom danego państwa czy narodu może zależeć na legalizacji tego czynu.
Żeby to do końca zrozumieć trzeba sięgnąć do ekonomii, która podpowiada, że sytuacja ekonomiczna każdego kraju zależy po pierwsze od jego sytuacji demograficznej, bo ekonomicznie może się rozwijać tylko społeczeństwo demograficznie „młode”, czyli takie, w którym nie mamy zachwianej równowagi pomiędzy liczbą osób w wieku produkcyjnym i poprodukcyjnym. Społeczeństwo „stare” z zasady musi mieć problemy ekonomiczne, staje się terenem do korzystania z taniej siły roboczej, obszarem dystrybucji cudzych produktów. A więc jest to teren niejako „do wzięcia”.
W encyklice Evangelium vitae oraz w wypowiedziach przy okazji konferencji demograficznej w Kairze z 1994 roku św. Jan Paweł II stawia tezę mocną, acz oczywistą – mamy do czynienia z globalnym spiskiem przeciwko życiu.
Co najmniej od zakończenia II wojny światowej tzw. bogata Północ prowadzi na biednym Południu politykę antynatalistyczną na użytek własnego rozwoju ekonomicznego. W 1948 roku w czasie okupacji amerykańskiej w Japonii wprowadzono ustawę aborcyjną i był to pierwszy kraj dzisiejszego świata zachodniego, który zalegalizował aborcję. Skutek? Dziś Japonia to chyba najstarsze demograficznie państwo, funkcjonujące tylko dzięki sile swoich mecenasów.
Ta walka o wpływy nie posługuje się siłą fizyczną czy militarną. W społeczeństwach rozwijających się (tzw. biednym Południu) szerzy się praktyki antykoncepcyjne, legalną aborcję, bo jest to najbardziej skuteczny środek depopulacyjny, ograniczający liczbę urodzeń, a zatem środek powodujący to, co nazywamy starzeniem się danego społeczeństwa.
Co najmniej od zakończenia II wojny światowej tzw. bogata Północ prowadzi na biednym Południu politykę antynatalistyczną na użytek własnego rozwoju ekonomicznego.
Jednak z polityką antynatalistyczną nie mamy dziś już do czynienia tylko w krajach biednego Południa. W 1974 roku odbyła się w Bukareszcie konferencja demograficzna ONZ, na której w imieniu świata zachodniego przemawiał John David Rockefeller III – niezwykle wpływowy polityk amerykański. Zachęcał wtedy biedne Południe do prowadzenia negatywnej polityki demograficznej, która miała pomóc w rozwoju tych państw. Zachód jednak zdawał sobie sprawę z niechęci państw rozwijających się do wprowadzania tych rozwiązań. Dlatego w swojej książce pt. Druga amerykańska rewolucja John David Rockefeller III wskazywał, iż nadszedł moment, kiedy Amerykanie muszą dać „dobry przykład” krajom rozwijającym się, gdyż bez tego ustawy aborcyjne nie zostaną wprowadzone. I rzeczywiście, w 1973 roku aborcja została zalegalizowana w USA. Podobnym głosem mówił ówczesny prezydent Francji w odniesieniu do byłych kolonii francuskich, co miało swoje przełożenie na legalizację aborcji w latach 70-tych również w Europie Zachodniej.
Ponieważ jednak wezwanie Rockefellera w Bukareszcie nie odniosło sukcesu – biedne Południe, jak chociażby Argentyna czy Brazylia, sprzeciwiły się tym planom, dlatego po zakończeniu konferencji w Stanach Zjednoczonych sporządzono tajny raport zwany Raportem Kissingera, dostępny w internecie, bo odtajniony za prezydenta Reagana. Postulowano w nim ukrycie antynatalistycznych planów Zachodu w celu odniesienia sukcesu. Kwestię aborcji ukryto pod dwoma hasłami: promocji zdrowia i praw kobiet.
Wspomniał Pan Profesor o legalizacji aborcji w latach 70-tych w Europie Zachodniej, jednak wiemy, że chociażby w Polsce doszło do tego wcześniej.
Polska ustawa aborcyjna z 27 kwietnia 1956 roku została wprowadzona przez okupanta – Związek Radziecki. W roku 1955 odbyła się konferencja supermocarstw w Genewie, materiały z tej konferencji nie są jeszcze dostępne, ale domyślać się należy, że sprawa legalizacji aborcji w krajach bloku wschodniego była przedmiotem jakiegoś przetargu. Pierwszą bowiem rzeczą, którą Rosjanie zrobili po zakończeniu tej konferencji było zniesienie u siebie ograniczeń w prawie do aborcji. Stalin dbając o silną armię częściowo ograniczył dopuszczalność aborcji, kiedy nastąpił spadek przyrostu naturalnego, skutkiem właśnie funkcjonowania legalnej aborcji. W 1955 roku powrócono jednak do rozwiązań z lat 20-tych. Kilka miesięcy później takie ustawy wprowadzono w pozostałych krajach znajdujących się w orbicie wpływów ZSRR, a więc także w Polsce.
Bardzo znani w Polsce działacze proaborcyjnisą jednocześnie funkcjonariuszami światowych organizacji walczących na rzecz globalnej legalizacji aborcji.
Tu warto dodać, że kiedy w 1956 roku zalegalizowano aborcję nad Wisłą, od razu pojawiła się u nas filia międzynarodowej sieci proaborcyjnej kierowanej przez wspomnianego Johna Davida Rockefellera III. Mowa o Międzynarodowej Federacji Planowanego Rodzicielstwa (ang. IPPF) z siedzibą główną w Londynie. Stworzona w Indiach przez fundację Rockefellerów, organizacja ta posiada swoje filie na całym świecie. Polska filia nosiła ładnie brzmiącą nazwę – Towarzystwo Rozwoju Rodziny. Ostatnim znanym prezesem był znany wszystkim prof. dr hab. Zbigniew Lew Starowicz. Ponieważ po 1989 roku lękano się, że to Towarzystwo za swoje związki z komunizmem zostanie zlikwidowane, filia kontynuuje swoją działalność w ramach szerszej struktury o nazwie Federacja na Rzecz Kobiet i Planowania Rodziny. Kiedy tylko wybucha w Polsce dyskusja na temat aborcji, od razu zjawia się pani prezes tej organizacji – Wanda Nowicka. Dziś działalność tej organizacji finansowana jest także przez Unię Europejską.
Znowu wracamy do wątku wagi słów – pod jakże pięknymi hasłami działa nad Wisłą organizacja o intencjach wrogich życiu.
Niestety mamy u nas dużą niefrasobliwość w tej kwestii. Mało się orientujemy, że bardzo znani w Polsce działacze proaborcyjni są jednocześnie funkcjonariuszami światowych organizacji walczących na rzecz globalnej legalizacji aborcji. Tu dodam, że na specjalne życzenie św. Jana Pawła II KUL wydał książkę pt. Aborcja a polityka, w której autor Michel Schooyans szczegółowo opisuje to, co za Papieżem nazywamy globalnym spiskiem przeciwko życiu.
Przyczyna historyczna wydaje się być jasna, jednak wspomniał Pan Profesor, że istnieje drugi powód, dla którego cywilizacja śmierci odnosi tak wielki globalny sukces.
Jasne jest, że współczesnemu światu doskwiera jakiś moralny problem, jakaś słabość odnośnie, krótko mówiąc, do szóstego przykazania, czyli do sfery seksualnej – silnie dynamizującej człowieka. Jeśli się nad nią nie panuje, wtedy ta energia staje się żywiołem, który potrafi wszystko zniszczyć. A zatem, jeśli ten problem doskwiera współczesnemu człowiekowi, a na to wskazują fakty, no to legalna aborcja jest elementem zacierania śladów swojej niefrasobliwości czy braku panowania nad sobą w dziedzinie seksualnej. Z tego powodu nie tylko politycy, ale także szerokie masy oczekują takiego rozwiązania, po to, żeby zwyczajnie mieć problem z głowy. Nieprzypadkowo św. Jan Paweł II, jako głównych sprawców aborcji identyfikuje właśnie świat mężczyzn, którzy ukrywają się za kobietami, choć to oni przede wszystkim są zainteresowani tym rozwiązaniem – po to, by mieć spokój, nie brać odpowiedzialności za skutki braku panowania nad sobą.
Więc, podsumowując, pierwsza przyczyna zewnętrzna to anty-urodzeniowa polityka światowa, a drugi element to jakaś moralna słabość człowieka szerząca się dzisiaj na niespotykaną skalę.
Skupmy się jeszcze przez chwilę na Polsce. Ustawa z 1956 r. spowodowała śmierć wielu Polaków w łonach matek. Oprócz oficjalnie przeprowadzonych aborcji, są też przypadki tych wykonywanych w tajemnicy. Często po latach rodzina dowiaduje się, że ktoś z bliskich dopuścił się tego czynu. Dziś żyjemy w Polsce, która w kwestii aborcji „wypracowała kompromis”. Ale czy w kwestii życia możemy w ogóle mówić o kompromisie?
Tego nade wszystko należy się lękać – błędnego czy zbrodniczego prawodawstwa. Prawo kształtuje obyczaje, a także nasze myślenie i idące za nim postępowanie. Choć mieliśmy w Polsce po 1989 roku negatywny spadek umysłowy i moralny po epoce totalitarnego PRL-u, udało się dzięki parlamentarnym i społecznym dyskusjom zmienić tę mentalność stworzoną przez proaborcyjne prawodawstwo z 1956 roku. Udało się po 1989 roku dokonać pozytywnych zmian, choć około roku 1993, po wprowadzeniu wewnętrznie sprzecznej ustawy, nastąpiło znów załamanie sposobu myślenia i regres społecznej dyskusji na temat aborcji. Ta dyskusja właściwie ustała po wyroku Trybunału Konstytucyjnego z 1997 roku, który stwierdził, iż swoboda aborcji z racji tzw. przesłanek społecznych jest niezgodna z Konstytucją chroniącą życie każdego człowieka. A więc była jakaś zmiana myślenia społeczeństwa, które zgodziło się, że aborcja na życzenie jest czymś niedopuszczalnym.
Śp. ks. prof. Tadeusz Styczeń wiele razy zabierał głos w Polsce odnośnie niesłuszności tzw. kompromisu aborcyjnego.
Niestety, tej dyskusji nie poprowadzono dalej i w 2022 roku mamy sytuację, kiedy wielu Polaków uważa, że tzw. aborcja eugeniczna, czy aborcja w sytuacji zagrożenia życia kobiety, czy też aborcja z tzw. przesłanek prawnych jest czymś dopuszczalnym.
Mamy tu jakąś deformację sumień. To, co nazywa się „kompromisem” z 1993 roku to żaden kompromis, a raczej zgoda na słuszność zabijania dzieci w kilku sytuacjach. W tamtych latach głos wielokrotnie zabierał śp. ks. prof. Tadeusz Styczeń, ale nie był wspierany chociażby przez polityków, którzy milczeli. Brak dyskusji i ta wewnętrzna sprzeczność stanowionego prawa doprowadziły do dzisiejszej sytuacji, kiedy widzimy Polaków domagających się legalizacji aborcji na ulicach.
Prawo kształtuje obyczaje, a także nasze myślenie i idące za nim postępowanie.
Wręcz ma się wrażenie, że jesteśmy świadkami jakiejś rewolucji moralnej, zwłaszcza wśród młodego pokolenia.
No właśnie… Ta przedziwna akceptacja dla zbrodni na ulicach to jest nowy fenomen, za który my dorośli jesteśmy odpowiedzialni, a którego wcześniej nie było, bo ludzie owszem, dokonywali takich czynów, ale to były jakieś tajemnice rodzinne czy dramat indywidualnej osoby, którym się nie chwalono. Dzisiaj widzimy na własne oczy, jaki jest skutek niewłaściwego prawa, prawa wewnętrznie sprzecznego. Pierwszą jego ofiarą jest nasz rozum.
Dlaczego wobec tego tak ważne jest, aby w kwestii aborcji nie było kompromisów?
Ponieważ, jeśli zgodzimy się na „wyjątki”, cała logika negatywnej oceny aborcji się chwieje. Jeśli zgadzamy się na zabicie dziecka, bo jest chore, jeśli zgadzamy się na zabicie dziecka, by tą drogą przeżył rodzic, jeśli zgadzamy się na zabicie dziecka, bo prokurator wydał na to zezwolenie, bo ciąża jest wynikiem gwałtu czy kazirodztwa – jeśli na to się zgodzimy, jeśli uznamy te czyny za legalne i za moralnie dobre, wtedy nie można konsekwentne utrzymywać, że aborcja z racji społecznych jest czymś złym. Jeśli można człowieka bezbronnego zabijać w tych przypadkach, to dlaczego nie w innych? Tracimy tutaj na całej linii naszej argumentacji.
Ta przedziwna akceptacja dla zbrodni na ulicach to jest nowy fenomen, za który my dorośli jesteśmy odpowiedzialni.
Nawet, jeśli ludzie wykrzykują na ulicach proaborcyjne hasła sprzeczne z rzeczywistością, i jakkolwiek sami postępują, to koniec końców zawsze są to istoty zdolne do poznania prawdy. Dlatego nasza argumentacja musi być konsekwentna i jasna. Jeśli lewą nogą jesteśmy tu, a prawą tam, to w takim rozkroku sprzeczności nie jesteśmy w stanie nikogo przekonać. Dlatego nie może być zgody na jakiekolwiek przypadki zabójstwa dziecka przed narodzeniem, bo wprowadzamy w swoje myślenie sprzeczność, którą druga strona od razu wyłapuje.
Ale bez naszego udziału prawda się nie przebije. Czeka na nas, żebyśmy ją podjęli. Niestety niepokoi milczenie w naszych środowiskach. Chociażby środowiska medyczne są całkowicie zaniedbane w tym względzie. Studenci medycyny w Polsce korzystają z kilkutomowego podręcznika do bioetyki, w którym promuje się nie tylko prenatalne, ale i postnatalne zabijanie chorych noworodków. Były prezes Polskiego Towarzystwa Bioetycznego opowiada się za legalnym dzieciobójstwem po urodzeniu. Tak kształceni są medycy w Polsce. To zatrważające, że nie ma w tych środowiskach głosu w obronie niewinnych i bezbronnych.
Weźmy do ręki podręczniki tak zwanej bioetyki dla prawników, wyd. Uniwersytet Jagielloński, i zobaczmy, czego na UJ uczy prof. Jan Hartman. Promocja aborcji, eutanazji, ale argumenty całkowicie do odrzucenia. To samo prezentuje prof. Tomasz Pietrzykowski w Bioetyce dla prawników. Ale nie ma chętnych w środowiskach prawniczych, żeby te podręczniki poddać krytyce. Przecież prof. Pietrzykowski nie tak dawno był wojewodą z ramienia sił prawicowych.
Dzisiaj my jesteśmy odpowiedzialni za to, co robimy w kwestii obrony życia.
Jest ogromne pole do działania, byleby tylko chcieć. Sytuacja jest zatrważająca. Mamy prawo zezwalające na zabijanie najsłabszych spośród nas. Tych, którzy jeszcze się nie urodzili. Niekoniecznie trzeba działać w organizacjach pro-life, bo one mają swoje własne pole działania. Każdy z nas ma w swoim życiu inne możliwości i okazje. Jesteś nauczycielem? Cały czas masz okazję, żeby budzić refleksję na ten temat. Byleby tylko nie przespać tej godziny.
W Trzeciej Rzeszy ludzie także byli obojętni wobec tego, co się działo – jakoby nie widzieli, nie słyszeli, ale są odpowiedzialni. Dzisiaj my jesteśmy odpowiedzialni za to, co robimy w kwestii obrony życia, każdy w swoim zakresie.
Dziękuję za rozmowę.
Niekoniecznie trzeba działać w organizacjach prolife... Każdy z nas ma w swoim życiu inne możliwości i okazje, by promować cywilizację życia, a nie śmierci.