„Pan Bóg przywrócił mi duchowe dziewictwo”
Na nic nie jest za późno, bez względu na to, w jakim momencie swojego życia jesteście!
Witajcie, Kochani! Mam na imię Barbara. Mam 30 lat, jestem zaręczona i razem z narzeczonym walczymy o czystość.
Nie będzie to świadectwo o nieskazitelnej historii… Nie piszę tego dla osób, które niezłomnie trwają w czystości, choć oni również wciąż potrzebują wsparcia i utwierdzenia. Piszę to dla tych, którzy może myślą sobie: „Czystość to już nie dla mnie, już przepadło, czasu nie cofnę, to bez sensu…”, itp., itd. Od razu odpowiadam Wam: Nie! Na nic nie jest za późno, bez względu na to, w jakim momencie swojego życia jesteście! Żebyście mnie dobrze zrozumieli, muszę w telegraficznym skrócie przedstawić Wam moją historię.
Pochodzę z bardzo religijnej rodziny, w której jednak brak było żywej wiary. Jak każda rodzina, tak i nasza miała swoje problemy, ale najważniejsze wartości zostały mi przekazane. Od dziecka marzyłam o romantycznej miłości, cudownym ślubie i idealnym życiu. Szybko zaczęłam spotykać się z chłopcami i – choć dziś dostrzegam wiele błędów, które w tych relacjach popełniłam – to jednak nawet wtedy wyznawałam wciąż zasadę, że seks tylko po ślubie. Wiele w tym czasie zmieniło się w moim życiu, dużo rzeczy na mnie spadło. Nie mogę zdradzać Wam wszystkiego z racji objętościowych, jak i z powodu tego, że nie chcę tym usprawiedliwiać swoich błędów. Wiem, że miłość jest czymś najważniejszym w życiu, a jej brak przynosi niewypowiedziane szkody, zwłaszcza braki w miłości rodzicielskiej. Trzeba nauczyć się najtrudniejszej ze sztuk – sztuki wybaczania. Wracając…
Zaczęłam być w związku z chłopcem, z którym chodziłam do szkoły od pierwszej klasy podstawówki. Było to w liceum. Bardzo szybko byłam przekonana, że to jest ten jedyny. Równie szybko posuwała się nasza intymność i doświadczenia seksualne. Po upływie półtora roku zaczęliśmy ze sobą współżyć. Wcześniejsze problemy, które mieliśmy, zaczęły przybierać monstrualne rozmiary. Zaczęłam myśleć na poważnie o rozstaniu, ale myśl, że oddałam mu to, co miałam najcenniejsze, nie pozwalała mi na to. Dużo jeszcze czasu upłynęło i wiele zła się wydarzyło, nim zdecydowałam się definitywnie zakończyć ten toksyczny związek. Nie mogłam sobie darować, że popełniłam taki błąd, i czułam się już nic niewarta, a moje życie – tak sądziłam – nie miało już sensu. Wszystko legło w gruzach… Powiedziałam sobie wtedy, że nawet jeżeli Bóg mi to wybaczy, to ja sobie tego nigdy nie wybaczę. Tak bardzo się wówczas nienawidziłam i byłam pyszna względem Pana Boga. Wyjechałam za granicę, sądząc gdzieś podświadomie, że od tego wszystkiego da się uciec.
Pan Miłosierny cały czas był przy mnie i działał.
Pewnego razu zaszantażowałam Pana Boga, że jak mi nie pomoże, to się zabiję, bo już dłużej tego wszystkiego nie wytrzymam. Byłam naprawdę załamana, cała moja wizja „pięknego życia” pękła jak bańka mydlana. Dodatkowo wszystko w moim życiu się sypało, w każdej dziedzinie, byłam jak lep na zło. Pan Miłosierny cały czas był przy mnie i działał – wówczas tego nie dostrzegałam, ale teraz widzę to wyraźnie.
Poszłam na pielgrzymkę do Częstochowy, w wieku 25 lat rozpoczęłam studia, zapisałam się do Ruchu Czystych Serc. Zaczęłam bardzo powoli zbliżać się do Pana Boga, który jest Miłością, a nie nieczułym na prośby i nieugiętym sędzią. Zaczęłam uczęszczać do Kręgu Biblijnego działającego przy mojej parafii. Pewnego dnia Ksiądz zabrał nas na sztukę „Życie Maryi”, wystawianą przez Wspólnotę Guadalupe. Wtedy, dzięki tym młodym ludziom, zaczęłam odzyskiwać wiarę w człowieka. Zobaczyłam, że nie jestem sama. Że są inni młodzi, którzy żyją Panem Bogiem. To było niesamowite doświadczenie. Nabyłam ich płyty, zaczęłam modlić się śpiewem. Było mi bardzo trudno wyplątać się ze wszystkich pęt, jakimi skrępował mnie szatan. Gdyby nie Pan Bóg, nigdy by mi się to nie udało. Wciąż jeszcze Zły rzucał mi kłody pod nogi, by osłabić mnie w trwaniu na dobrej drodze, ale dzięki Przenajświętszej Matce nie udało mu się mi przeszkodzić. Przeżyłam rozpacz, depresję, ogromną samotność i niezrozumienie.
Zawsze trwajcie przy Panu i Jego Matce! Wystarczy tylko – a czasem aż – zaufać i uwierzyć, że jest Ktoś, kto kocha Was mimo wszystko.
Dziś jestem głęboko szczęśliwym, nowym człowiekiem, odrodzonym we Krwi Baranka. Pan Bóg przywrócił mi duchowe dziewictwo i jestem wdzięczną Bogu narzeczoną wspaniałego człowieka, którego wierzę, że sam Pan Bóg postawił mi na drodze. Teraz wiem, na czym polega prawdziwa miłość, i jestem wdzięczna Panu za wszystko, co mnie spotkało. Skończyłam studia z filozofii, na której wydziale studiował również mój ukochany. Poznaliśmy się na intronizacji Chrystusa na Króla Polski w Krakowie. Niedługo potem zaczęliśmy się spotykać i w końcu być razem, a po niespełna roku mieliśmy już zaplanowany nasz ślub, który z Bożą pomocą odbędzie się w tym roku w czerwcu. Trwamy w czystości mimo zdarzających się upadków. Walczymy o nią – nieraz w okrutnych mękach i ogniu pokus, ale chcemy trwać! Nie dla próżnego ideału czy samej zasady, lecz z miłości do Najmiłosierniejszego Zbawiciela, który tak nas umiłował, że oddał swoje życie za nas, mimo iż wiedział, że nie jesteśmy godni tego daru. Nie sposób napisać wszystkiego, czym chciałabym się z Wami podzielić. Zachęcam Was, byście sami zechcieli uwierzyć. Pokochać Boga, drugiego człowieka i siebie. Nigdy się nie poddawajcie! Zawsze trwajcie przy Panu i Jego Matce! Wystarczy tylko – a czasem aż – zaufać i uwierzyć, że jest Ktoś, kto kocha Was mimo wszystko i jest w stanie wszystko przemienić, bo jest Wszechmogący.
Z modlitwą,
Barbara
Zachęcamy do
nadsyłania świadectw
na adres e-mail
Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.