Patronka naszego związku i nie tylko…
Autorka wraz z dziećmi dziękują św. Joannie Beretcie Molli za jej wstawiennictwo.
Świętą Joannę Berettę Mollę „poznałam” w Wielki Piątek 2006 roku, na kilka tygodni przed ślubem. Przeżywałam wówczas rozterki dotyczące mojej drogi życia.
Siostra narzeczonego zaproponowała mi, abym zainteresowała się postacią św. Joanny. „Ona, tak jak Ty, miała różne dylematy” – powiedziała. Zaczęłam szukać w Internecie informacji o Świętej Joannie i wtedy rozpoczęła się moja przygoda z Tą Wielką Świętą. Nie wkładałam żadnego wysiłku, by zafascynować się Jej Osobą. Dokonało się to natychmiast, jak tylko odkryłam, że Ona też miała swoje problemy, trudne sprawy, wizje i marzenia. Święta Joanna stała się mi bardzo bliska. Stała się dla mnie wzorem. Postanowiłam obrać Ją patronką naszego związku, a zatem stała się też naszą orędowniczką i opiekunką.
„Ona, tak jak Ty, miała różne dylematy”
Początkowo, korzystając z Internetu, wydrukowałam teksty różnych modlitw za Jej wstawiennictwem i często je odmawiałam, prosząc o opiekę i wyproszenie potrzebnych Łask. Polecałam Jej naszego pierworodnego synka, którego dzień narodzin wyznaczono na 27 kwietnia, a więc w wigilię Jej wspomnienia. Często umacniałam się Jej przykładem, szczególnie wtedy, gdy było ciężko, gdy przyszło przeżywać trudne doświadczenia.
W czerwcu 2009 roku uświadomiłam sobie, iż bardzo chciałabym do Niej pojechać – do Włoch. Byliśmy wówczas z Mężem na etapie planowania wakacyjnego wyjazdu. Ułożyliśmy plan podróży tak, aby choć kilka godzin być na ziemi św. Joanny.
Był 26 lipca 2009 roku. Prowadzeni przez GPS najpierw dotarliśmy do Magenty, potem do Mesero i Ponte Nuovo. To były wspaniałe chwile, wypełnione spokojem niezapomnianych wrażeń, które na zawsze zostaną w moim sercu. Patrząc na wizerunek Świętej, prosiłam Pana Boga, aby, jeśli pozwoli nam cieszyć się macierzyństwem po raz drugi, przez wstawiennictwo św. Joanny miał w Swojej opiece nasze Dzieciątko. Kilka dni po powrocie do domu odkryłam, że Pan Bóg podarował nam nowe Życie. Od pierwszych dni ofiarowałam Mu to Maleństwo przez św. Joannę.
Pojawiło się zagrożenie – przetrwaliśmy je, a potem 12 trudnych tygodni związanych ze znacznie nasilonymi objawami ze strony układu pokarmowego. W tym czasie starałam się czerpać siły od św. Joanny. Kolejny etap ciąży wydawał się być stabilny i trwał 7 tygodni. Wtedy nie wiedziałam, że te 7 tygodni to czas „odpoczynku” i nabierania sił na następny niełatwy okres.
Nastał tydzień 24. – trafiłam do szpitala. Diagnoza: zagrożenie porodem przedwczesnym. Konieczna hospitalizacja, tzw. „ścisłe łóżko” i włączenie środków farmakologicznych podtrzymujących ciążę, w celu niedopuszczenia do rozwoju akcji porodowej. Nasze Maleństwo miało wówczas 650 g. Przypuszczalnie miała być to dziewczynka. W tej nowej i rudnej sytuacji powierzyłam Świętej Joannie Maleństwo, czyniąc swego rodzaju deklarację: „Jeżeli moje Dziecko jest dziewczynką, urodzi się zdrowa i w odpowiednim dla Niej czasie – obiecuję, że otrzyma imię Joanna na Twoją cześć”.
Święta po raz kolejny wzięła sprawy w swoje ręce. Nie znaczy to, że wszystko „ucichło”, gdyż nadal było wiele obaw, ale pomogła mi przetrwać najpierw czas niespełna 4 tygodni leczenia szpitalnego w rozłące z najbliższymi, a w szczególności z 20-miesięcznym synkiem, co nie było łatwe. A potem okres dwóch miesięcy oczekiwania i nowych trudności.
W Wielką Sobotę, tj. 3 kwietnia 2010 roku, rozpoczął się poród. Wyjeżdżając do szpitala, usłyszałam w radio o śmierci Pana Piotra Molli. Pomyślałam: kolejny znak. Nasza córeczka przyszła na świat rano 4 kwietnia (w Wielką Niedzielę). Urodziła się szczęśliwie w 37. tygodniu ciąży – zdrowa! Zgodnie z obietnicą, Święta Joanna Beretta Molla została Jej Patronką.
Asia, córka Moniki.
Joasia jest bardzo żywotnym, odważnym, wesołym i zaradnym dzieckiem. Według mnie to też zasługa Świętej. Kiedy ukończyła 2 lata, odkryłam pewien fakt: Asia urodziła się w dniu, który dla św. Joanny był szczególnie ważny, gdyż 4 kwietnia był dniem Jej Pierwszej Komunii Świętej. Może to nic, lecz dla mnie wiele znaczy.
Święta Joanno, nie znajduję słów, którymi umiałabym podziękować Ci za Twoje orędownictwo w tylu sprawach. Niech moje starania, aby jak najlepiej wychowywać dzieci, będą najlepszą wdzięcznością za wyproszone przez Ciebie Łaski.
Niech moje starania, aby jak najlepiej wychowywać dzieci, będą najlepszą wdzięcznością za wyproszone przez Ciebie Łaski.
Twoja czcicielka – Monika