W warsztacie taty
Autor wraz z żoną i dziećmi podczas wspólnych wakacji w górach.
„Synu, pokażę Ci świat zabawy i pracy” – Żyj prawdziwie w codzienności!
Zabawa i obowiązki. Praca i odpoczynek. To już od pierwszych miesięcy i lat właśnie poprzez zabawę budujemy więź. Najpierw zabawa fizyczna i ruchowa. Dużo łaskotek, fikołków, akrobacji, koników i byków. Ten fizyczny kontakt jest rozwojowy dla małego chłopca. Oraz wspólna praca (a dla dziecka dalej zabawa) przy budowaniu ogrodzenia, rozpalaniu w piecu, gotowaniu, naprawianiu, malowaniu, sprzątaniu… I im starszy syn, tym samoczynnie otwiera się świat pracy i obowiązków (a zatem nagród i przywilejów) oraz świat odpowiedzialności i konsekwencji – jako najlepszej ścieżki wychowania. Nie może też zabraknąć wspólnych gier planszowych, kalamburów czy szachów!
„Synu, pokażę Ci szlak harcerski!” – Dziel się swoją pasją!
Jako harcerz orli Stowarzyszenia Harcerstwa Katolickiego „Zawisza”, mogę od kilku lat służyć i czerpać siły w gronie dorosłych harcerzy Federacji Skautingu Europejskiego. Zostałem harcerzem w wieku 35 lat i – specjalnie dla najstarszego syna, Pawła – założyłem w Kluszkowcach w Pieninach gromadę wilczków, gdzie byłem Akelą dla grupy chłopców. Chciałem pokazać synowi piękną drogę przygody, zaciekawić fascynującym światem bliskości z przyrodą, zachęcić do duchowej formacji i wzmacniać siłę woli w leśnych, obozowych zabawach. Wspólne wyjazdy na obóz wakacyjny, zimowisko, Wielkie Łowy to wspaniałe wspomnienia i niezwykłe chwile – jak ta, w której chłopcy całe noce pilnowali ogniska, aby nie wygasło przez czas obozu. I oczywiście kąpiele w zimnych, górskich strumieniach, brr… Nasz wspólny czas harcerskiej przygody trwał rok. Jednak Paweł wybrał później inną ścieżkę, ale zadanie ojca to proponować, zachęcać, pomagać… i dać wolność wyboru.
Zadanie ojca to proponować, zachęcać, pomagać… i dać wolność wyboru.
„Synu, pokażę Ci szlaki gór!” – Dziel się swoim czasem!
Bycie sam na sam z synem, wspólny wyjazd dwudniowy to informacja, że „jesteś dla mnie tak bardzo ważny, że potrafię zrezygnować ze swoich spraw, by być cały dla Ciebie! Jesteś warty tego czasu na wyłączność bez telefonów, komputera i pracy!!!”. I choć mam trzech synów, to każdy z nich może być – i jest – dla mnie najważniejszy. To zaplanowanie wspólnego wyjazdu z minimum jednym noclegiem w góry, pod namiot, na łódkę jest budowaniem szczególnej więzi. Towarzyszące temu uczucia zapisują się na bardzo długo. Towarzyszyły nam także wspólnie, choć inaczej: przeżywana obawa, np. czy przed godziną 22 trafimy do schroniska, niepewność o to, jak bezpiecznie zejść z oblodzonej góry, czy wreszcie zachwyt nad widokiem panoramy Tatr ze szczytu zdobytej góry. Razem doświadczamy satysfakcji i wygranej w cichym spotkaniu z Wszechmocnym Bogiem, Stwórcą tego, co widzą nasze oczy. A to, co rodzi się w sercu podczas takiej wyprawy, jest już tajemnicą ojca i syna.
A to, co rodzi się w sercu podczas takiej wyprawy, jest już tajemnicą ojca i syna.
Górskie wyprawy to również moja organizacja krótszych tras dla całej rodziny. Wówczas zdobywamy inne szczyty ludzkich możliwości, jak cierpliwość nad dziećmi od drugiego do piętnastego roku życia, rozwiązywanie konfliktów humorem, dzielenie się swoimi kanapkami w drodze z tymi, którzy zjedli je już w aucie :) Zupełnie inaczej smakuje tabliczka czekolady z orzechami podzielona na tyle osób na trudnym szlaku w lesie. Im mniej wówczas mamy zapasów, tym lepiej. Takie wycieczki to także wyzwania siłowe dla rodziców, by z radością nosić małe dzieci w nosidłach czy „na barana”, a nie narzekać w myśli. Ostatnio wędrowaliśmy do Doliny Chochołowskiej na Święto Krokusa, gdzie większość czasu spędziliśmy na puszczaniu łódek z kory drzewa rwącym potokiem. Tylko córki z mamą robiły zdjęcia krokusom. Chłopaki wchodzili w pozostały po zimie śnieg i rzucali kamykami w dal. Kolejny raz potwierdziło się, że dla chłopaków oglądanie kwiatków jest za małym powodem, by gdziekolwiek się wybierać :) Tak dzieci poznają, jak jesteśmy różni w swej męskości i kobiecości, oraz że to da się połączyć. Tylko trzeba stwarzać ku temu okazję!!!
„Tak dzieci poznają, jak jesteśmy różni w swej męskości i kobiecości, oraz że to da się połączyć.”
Wspólne spędzanie czasu tylko z synem buduje silne więzi.
„Synu, pokażę Ci świat nauki, sztuki i literatury pięknej!” – Dziel się swoją wiedzą!
„Tato, a dlaczego nie spadamy z ziemi?…”, „Jak się buduje samochód i dom, i …samolot, i …?”. Pamiętam zachwyt 3,5-letniego Frania, gdy w Muzeum Lotnictwa w Krakowie widział tak wiele wspaniałych maszyn latających. Fizyka latania, budowa samolotu i historie lotników to świat fantazji i marzeń małego chłopca i dorosłego mężczyzny. Mogliśmy tam być cały dzień i to nie było za dużo – oczywiście w trakcie przerwa na plac zabaw i zażycie ruchu, który dla chłopaków jest naturalną formą życia :)
Ostatnio byłem z córkami i pięcioletnim synkiem w Muzeum Żywych Motyli w Krakowie. Tam, gdzie córki przeżywały zachwyt nad światem egzotycznych motyli, tam my szukaliśmy fascynacji, obserwując świat roślin pod mikroskopem. Od parków rozrywki wolę zabierać synów na wyprawy do ruin zamków, gdzie szukanie skarbów (jak kamyki, patyki, łuski od broni) jest atrakcją pachnącą prawdziwą przygodą! Jeśli chodzi o czytanie książek, to mam pewien sukces wypracowany już u piętnastoletniego syna, Pawła. Od najmłodszych lat czytałem mu dużo książek przygodowych, żołnierskich (jak o Misiu Wojtku z armii gen. Andersa), czy Biblię dla dzieci. Kiedy miał ok. 7 lat, wprowadziłem taką zasadę, że codziennie na głos ma czytać przez 10 minut konkretną lekturę, by po miesiącu pójść tylko ze mną do kina. Metoda sprawdziła się, i obecnie syn fascynuje się historią Polski, i bardzo dużo czyta, jak na nastolatka. Moja żona jest specjalistką w poszukiwaniu literatury dla chłopców, i nawet mamy taką listę propozycji dla rodziców. Uwielbiam również z małymi synami chodzić do Teatru Groteski w Krakowie na spektakle dla dzieci, gdzie doświadczenie żywych postaci i mądrej fabuły pomaga w wychowaniu do wartości.
„Synu, pokażę Ci świat sportu” – Dla mnie i dla Ciebie!
„Słowa pouczają, ale przykład pociąga!!!” – to motto trafnie sprawdza się w naszej rodzinie. Od dwudziestu lat organizuję sobie raz w tygodniu jakąś aktywność sportową, najczęściej jest to piłka nożna, a latem siatkowa, czasem basen. Dlatego spędzanie wolnego czasu czy świadome planowanie ruchu jest wpisane w mój kalendarz tygodnia. Sam nauczyłem się jeździć na nartach, snowboardzie, łyżwach, by uczyć synów i razem – choć na popołudnie – jechać zimą na stok. Nasze dzieci, przez moją aktywność i częste ćwiczenia, są bardzo wysportowane: syn Paweł w 2016 roku zdobył Wicemistrzostwo Polski w Narciarstwie Biegowym Juniorów i wiele wyróżnień w tej kategorii, córka Rozalia bije rekordy w biegach i piłce siatkowej w szkole. U nas na podwórku musi być rozłożona siatka, a w aucie zawsze wozimy piłki, badmintona, rolki. Pamiętam, jak zimą nie mogliśmy nigdzie wyjść przez opady śniegu, więc rozłożyliśmy w salonie stół i graliśmy w ping-ponga jedną paletką i jedną drewnianą deską do krojenia :)
Zadaniem ojca jest także tworzyć i rozbudzać zainteresowania dzieci.
Ta bardzo ważna strefa ruchu jest konieczna dla prawidłowego funkcjonowania dla mnie i dla synów. Wiele rzeczy robiłem po raz pierwszy właśnie z najstarszym synem (wtedy 4letnim), abyśmy mieli czym wypełnić wspólny czas. Wówczas pierwszy raz mieliśmy na nogach narty! Ani on, ani ja nie mogliśmy sobie pomóc w utrzymaniu równowagi, ale ta walka o utrzymanie się w pionie łączy i cementuje więź! Można nie mieć umiejętności ani doświadczeń, by odpowiedzialnie wychowywać synów. Wystarczy pragnienie uformowanego męskiego serca i chęć działania, by ukierunkować na Niebo. Nadal synowie, a także i córki, motywują mnie do rozwoju, do wzrostu, do bycia o krok przed nimi, by świadomie stawać się Ojcem – Przewodnikiem.
Można nie mieć umiejętności ani doświadczeń, by odpowiedzialnie wychowywać synów. Wystarczy pragnienie uformowanego męskiego serca i chęć działania, by ukierunkować na Niebo.
Twórcze i aktywne zajęcia pociągają oraz rozwijają.