Weźmijcie Ducha Świętego!
Którym odpuścicie grzechy, są im odpuszczone, a którym zatrzymacie, są im zatrzymane”. Sakrament pokuty i pojednania szczególną przestrzenią działania Ducha Świętego.
Znasz to uczucie lęku, kiedy trzeba przyznać się w konfesjonale do swoich porażek, upadków, grzechów? Ten wstyd, który wręcz pali Cię od wewnątrz, a w głowie brzmi tylko jedno słowo: „uciekaj!”. Albo ta złość, że penitenci w kolejce przed Tobą tak długo się spowiadają i chętnie dobitnie powiedziałbyś im, co o tym myślisz. Skąd w człowieku tyle uczuć w jednym czasie? Skąd tyle złości? Przecież gdy stoisz w kolejce do kasy w sklepie w bardzo podobnych warunkach, jest jakby łatwiej. Dlaczego taka wewnętrzna walka? Odpowiedź jest jedna: komuś bardzo zależy na tym, abyś nie dotarł na spotkanie z Miłosiernym Ojcem!
Opisana wcześniej sytuacja to przestrzeń walki duchowej, na którą każdy z nas jest wystawiany. Znamy dokładnie swoją słabość, wiemy, jak bardzo łatwo jest nam wybierać to, co jest pozornym dobrem, a co w konsekwencji okazuje się trucizną, która nas niszczy. Tak działa demon, w taki sposób nas kusi. On doskonale wie, że pokazując nam grzech takim, jakim jest naprawdę, nie da rady nas do niego nakłonić. Dlatego stosuje różne podstępy i zachęty, w których nas zwodzi. Można powiedzieć, że demon jest mistrzem reklamy - tak pokazuje dany produkt, aby klient go kupił, nawet jeśli nie jest mu do niczego potrzebny. Taktyka złego ducha całkowicie zmienia się, gdy już osiągnie swój cel. Po tym, gdy przyjmiemy jego propozycję i zdecydujemy się zrobić to, do czego tak nas zachęcał, widzimy, że ten, który pozornie chciał naszego dobra, teraz zaczyna nas atakować i oskarżać. Jest w tym bardzo perfidny. W sercu możemy wtedy słyszeć takie zarzuty: „Jak mogłeś?!”, „Tak kochasz Boga?!”, „Taki przykład dajesz innym?!”, „Zawiodłeś! Nie ma dla Ciebie ratunku! Jesteś do niczego!”.
Biegnij do Jezusa! Nie czekaj ani chwili! Pamiętaj, że w tej walce stoisz po stronie Zwycięzcy. Najbardziej doświadczysz tego już w czasie sakramentu pokuty i pojednania.
Czy to jest prawda? Czy to oznacza Twój koniec? Absolutnie NIE!!! Nie zatrzymuj się na tych pustych oskarżeniach, nie skupiaj się na swojej słabości, nie zamykaj się w domu z poczuciem, że tak już musi być. Biegnij do Jezusa! Nie czekaj ani chwili! Pamiętaj, że w tej walce stoisz po stronie Zwycięzcy. Najbardziej doświadczysz tego już w czasie sakramentu pokuty i pojednania. Myślę, że najlepszym stwierdzeniem opisującym to przeżycie jest powiedzenie: „kamień spadł mi z serca”. Niejednokrotnie jako spowiednik pytałem się osób, które z wielką trudnością przystępowały do sakramentu pokuty i pojednania: „czy już lżej?”. Odpowiedź była zawsze twierdząca. Często świadczył o tym uśmiech, a także łzy wzruszenia w oczach osoby, która doświadczyła przebaczenia, ale i w moich - tego, który mógł w tej łasce pośredniczyć.
Czy taki cud, który dokonuje się w zaciszu konfesjonału, mógłby być tylko ludzkim dziełem? Wielokrotnie przekonałem się, że ma miejsce tylko dzięki Duchowi Świętemu.
Czy taki cud, który dokonuje się w zaciszu konfesjonału, mógłby być tylko ludzkim dziełem? Wielokrotnie przekonałem się, że ma miejsce tylko dzięki Duchowi Świętemu. Życie każdego z nas jest niepowtarzalne. Nawet jeśli przeżywamy podobne rzeczy, to każdy ma inną historię, doświadczenie, wychowanie. Trudnym okazuje się więc próba wpasowania kogoś w gotowe ramy i schematy lub przekazania gotowej recepty na życie, dlatego potrzebujemy światła od Tego, który zna całego człowieka. Pamiętam szczególnie, gdy posługiwałem w konfesjonale w Sanktuarium Miłosierdzia Bożego w Łagiewnikach, jak Duch Święty podsuwał mi myśli, które miałem przekazać swoim penitentom. Sam byłem zdumiony tą mądrością, która płynęła z moich ust, bo wiedziałem, że to nie pochodzi ode mnie.
Jednak za największą łaskę działania Ducha Świętego w sercu człowieka uznaję tę, gdy ktoś często po wielu miesiącach czy latach ze skruchą przyznaje się do grzechu, którego nigdy nie wyznał.
Jednak za największą łaskę działania Ducha Świętego w sercu człowieka uznaję tę, gdy ktoś często po wielu miesiącach czy latach ze skruchą przyznaje się do grzechu, którego nigdy nie wyznał. To niesamowicie wzruszający moment. Najczęściej źródłem takiej postawy są lęk i wstyd, które powodują, że dana osoba spowiada się ze wszystkich grzechów, ale zostawia sobie jeden, którego świadomie nie chce oddać Bożemu Miłosierdziu. Skutki takiej spowiedzi są tragiczne. Świadome zatajenie grzechu ciężkiego sprawia, że spowiedź staje się świętokradzka, a następnie świętokradzka staje się każda przyjęta Komunia Święta. Zamiast być lepiej duchowo, staje się coraz gorzej. Świadomość takiego czynu potęguje później strach przed wyznaniem go w konfesjonale. Taka sytuacja niestety często może trwać bardzo długo i kolejne spowiedzi nie przynoszą żadnej ulgi w życiu duchowym. Duch Święty w takich sytuacjach delikatnie dotyka serca, przypomina, przychodzi z wewnętrznym niepokojem, ale tylko po to, aby ratować człowieka. Właśnie wtedy potrzebna jest konkretna decyzja: chcę z ufnością dziecka rzucić się w morze Bożego Miłosierdzia, a następnie szczera spowiedź i doświadczenie cząstki nieba już tu na ziemi. Jeżeli dziś czujesz, że te słowa opisują Twoje życie, to zachęcam Cię, abyś zdecydował się na ten krok wiary, abyś nie zwracał uwagi na lęk i wstyd, ale żebyś mógł prawdziwie żyć i doświadczyć tego, jak Bóg ogromnie Cię kocha i chce być blisko Ciebie.
Niech Bóg Ci błogosławi +