Czystość daje radość i pokój serca
Mam na imię Emilia. Jestem żoną Janka oraz mamą czwórki dzieci. Od samego początku temat czystości był obecny w rozmowach z moim ówczesnym chłopakiem, później narzeczonym. W związku z tym, że oboje byliśmy członkami Akademickiego Stowarzyszenia Katolickiego Soli Deo, organizowaliśmy konferencje dla studentów na tematy takie, jak: in vitro, miłość, relacje damsko-męskie, antykoncepcja, celibat i inne aspekty nauczania Kościoła Katolickiego. Często więc rozmawialiśmy o czystości przedmałżeńskiej i obracaliśmy się w środowisku, dla którego czystość była i jest wartością samą w sobie.
Sprawą pierwszorzędną był stały kontakt z Bogiem, który jest dla mnie najważniejszy. Współżycie przed ślubem jest cudzołóstwem – grzechem śmiertelnym, który odłącza od Boga i sprawia, że nie mogę przyjąć Go do mojego serca. Nie mogłam sobie na to pozwolić i nie chciałam, by mój przyszły mąż również tracił tę łączność, dlatego z całych sił walczyliśmy o życie w czystości.
Oboje wierzymy, że małżeństwo jest na całe życie. To, co Bóg złączył, tego człowiek ma nie rozdzielać. Stąd też chcieliśmy ofiarować siebie drugiej osobie – tylko i wyłącznie jej. Ważne jest również dla nas to, by wychować nasze dzieci na dobrych i kochających Boga. Chcemy, by nasze dzieci były szczęśliwe i pełne pokoju Bożego, dlatego – żeby dać im dobry przykład – sami musieliśmy być czyści, by potem móc z nimi na te tematy szczerze rozmawiać i mówić o swoim świadectwie.
Oboje wierzymy, że małżeństwo jest na całe życie. To, co Bóg złączył, tego człowiek ma nie rozdzielać. Stąd też chcieliśmy ofiarować siebie drugiej osobie – tylko i wyłącznie jej.
Szczególnie ważną dla mnie sprawą, związaną z czystością przedmałżeńską, była noc poślubna, a tak naprawdę, to pierwsza noc po ślubie, kiedy to mogłam zasnąć i obudzić się już przy moim kochanym mężu. Długo czekaliśmy na ten czas bliskości i intymności, ale naprawdę było warto. Dzień ten na długo zostanie mi w pamięci.
Zachowanie czystości przedmałżeńskiej – to była nasza wspólna decyzja. Podkreślam: wspólna. Powiedzieliśmy sobie, że czystość jest dla nas wartością, o którą chcemy walczyć razem. Często też modliliśmy się, abyśmy w niej wytrwali. Prosiliśmy też o to podczas wspólnego uczestnictwa we Mszach Świętych. Duch Święty umacniał nas i nie dał nam zwieść się emocjom i namiętności.
Mój obecny mąż wyznaczył także sobie granice, których starał się nie przekraczać, np. nie zostawał u mnie na noc. Co więcej, nie wyjeżdżaliśmy nigdy we dwoje, tylko, jeśli już, to z większą grupą ludzi. Gdy umawialiśmy się na randki, nie piliśmy alkoholu. Myślę, że to wszystko było bardzo pomocne. Staraliśmy się, by ten czas chodzenia ze sobą (i później narzeczeństwa) wykorzystać na jak najlepsze poznanie drugiej osoby w pełnej wolności, bez zniewolenia cielesnego, ale też na uczenie się okazywania czułości, podziwu, szacunku i miłości w inny sposób niż poprzez zbliżenie seksualne.
Zachowanie czystości przedmałżeńskiej było (i jest) też dla nas radością.
Nigdy nie wiadomo, co nas w życiu małżeńskim spotka. Zachowanie wstrzemięźliwości przed ślubem na pewno nauczyło nas na siebie czekać i okazywać miłość w różny sposób. Dwa lata po ślubie, gdy byłam w drugiej ciąży, przez niemal rok nie mogłam zbliżać się do męża z powodu zagrożenia przedwczesnym porodem. Był to trudny czas walki o czystość małżeńską. Ale na pewno było nam łatwiej, bo okres spotykania się i czas narzeczeństwa, kiedy to również na siebie czekaliśmy, był przecież dłuższy.
Zachowanie czystości przedmałżeńskiej było (i jest) też dla nas radością. Teraz, będąc już w małżeństwie, gdy wracamy do tamtego czasu sprzed ślubu, wiemy, że dobrze go wykorzystaliśmy. Mogliśmy poznawać się wzajemnie, będąc w bliskości z Bogiem, bez niepotrzebnego zadawania sobie ran. Niczego się nie wstydzimy i możemy dzielić się naszym świadectwem z innymi. I modlimy się nadal, by nigdy nic ani nikt nie odłączył nas od miłości Boga, byśmy mogli dalej iść Jego drogą do Świętości, wypełniając Jego wolę w naszym życiu małżeńskim.