joomla templates top joomla templates template joomla

Szczególne pragnienie, aby pomóc młodzieży...

Andrzej Ziomek - założyciel CNG.

 

Rozmowę przeprowadziła Anna Romaniuk.

 

Andrzeju, na początek parę słów  o sobie…

W kilku słowach o sobie? Po pierwsze, jestem ojcem, mam wspaniałych dwóch synów. Od 20 lat piękną, mądrą i kochającą żonę, która wspiera mnie we wszystkim, czego się podejmuję. Na co dzień prowadzę własną działalność gospodarczą. Ta praca mnie inspiruje od 17 lat. Spotykam w niej wielu ludzi o różnych poglądach i z różnych środowisk. Widzę różnicę w podejściu ludzi do tej samej sprawy, idei czy problemu. Uwielbiam muzykę, piłkę nożną oraz dobry film. Ostatnio wróciłem amatorsko do sportu.

 

Jak więc sobie radzisz z tą różnorodnością?

W życiu pomaga mi to, że pochodzę z wielodzietnej rodziny, było nas jedenaścioro - ja jestem ostatni. A więc od małego korzystam z doświadczenia życiowego innych. Niewątpliwie przed każdą decyzją, jaką podejmuję, staram się też rozmawiać z Bogiem i świętym Józefem: „Czy Ty zrobiłbyś to samo?”.

 

Kim jest dla Ciebie Bóg?

Bóg, odkąd pamiętam, zawsze miał w moim życiu szczególne miejsce. Do dziś wspominam radość z Pierwszej Komunii Świętej oraz dużego przeżycia, jakim było Bierzmowanie. W dorastaniu dużą rolę odegrała moja siostra Grażynka. Dziś sama jest w zgromadzeniu Sióstr Salezjanek. Wzrastałem w duchu Dominika Savio i Jana Bosko, również jako ministrant, a później długie lata jako lektor w lokalnej parafii, w Ruchu Światło-Życie oraz w spotkaniach w grupie apostolskiej. Praca, studia, później znowu praca w dwóch miejscach, zdobywanie certyfikatów, dyplomów i gonitwa za pieniądzem spowodowała, że Pan Bóg nie był już na pierwszym miejscu. Wracał tam jednak zawsze wtedy, kiedy Go potrzebowałem, ale starałem się radzić sobie sam. Bo facet musi sobie radzić sam. Takie podejście do wiary okazało się bardzo dużym błędem. Pojawiły się grzechy i podejście „jakoś to będzie”. Wszystko jednak miało się zmienić w moim życiu i wiem, że jest to Ten „Palec Boży”.

 

Skąd czerpiesz tę siłę?

Skąd? Z góry przepraszam, ale na to nie da się odpowiedzieć krótko. Ponieważ człowiek nigdy nie czerpie siły z samego siebie, tylko z wielu rzeczy, które składają się na tę jego „siłę”. Po pierwsze, podczas bierzmowania miałem osobistą rozmowę duchową z… Duchem Świętym. Mówiłem, że mam świadomość, iż po królu Salomonie nie będzie już tak mądrego. Poprosiłem jednak o mądrość, abym mógł czynić dobro. Naprawdę! I procentuje to do dziś zarówno w pracy, jak i w relacjach rodzinnych czy ze znajomymi. Widząc dobre efekty, nasuwa mi się ten sam wniosek: „Panie jeszcze ten jeden dzień pozwól mi komuś pomóc. Panie, Tobie zawierzam cały ten dzień”

 

Tak naprawdę siłą człowieka jest siła wiary i ufności w samego Jezusa.

 

Jednak jakiś czas temu zdarzyło się coś wyjątkowego. Przez długie dni i noce byłem związany z walką duchową. Odczuwało to również moje ciało, nie mogłem się modlić ani spać. Coś kazało mi zrobić jakąś głupotę. W rozpaczy klęknąłem w środku nocy i z całego serca poprosiłem Jezusa o to, aby zabrał „to” chociaż na chwilę. „Coś”, z czym nie potrafiłem sobie poradzić przez blisko miesiąc, w ciągu jednej sekundy ustąpiło i już nie wróciło. Później dowiedziałem się, że miałem kontakt z osobą, która zajmowała się czarami. Niedługo potem zostałem poproszony o posługę Nadzwyczajnego Szafarza Komunii Świętej w naszej parafii. Jako człowieka znającego swoją ułomność była to dla mnie bardzo trudna decyzja. Jeszcze bliżej Jezusa w jedności Komunii Świętej i posłudze. Stałem się człowiekiem o wiele silniejszym. Tak naprawdę siłą człowieka jest siła wiary i ufności w samego Jezusa. Żałuję jedynie, że zajęło mi to aż 40 lat życia, ale zauważam, że cały czas odkrywam coś na nowo.

 

Odkryłeś na nowo i powołałeś do życia grupę młodzieży… CNG - Całkiem Normalną Grupę

Zauważamy wszyscy, że coś jest „nie tak” z podejściem do wiary czy zobojętnieniem do kościoła już u dorosłych. Jak mówił Jan Paweł II – „Młodzież jest przyszłością i nadzieją świata”. Muszę się przyznać, że dziś jestem przekonany, że „nijaki” św. Jan Bosko coś tu zdziałał. Ponad 2 lata temu nawiedzał mnie sen, który zawsze wyglądał niemal tak samo. Jestem u nas w kościele parafialnym (przyp. red. Parafia Najświętszej Maryi Panny Królowej Polski w Dobryninie). Za każdym razem odprawiana jest w nim Msza Święta. Ale jest dziwnie smutno. Kościół jest pełny, ale ludzie są dziwnie milczący i cały czas siedzą jak w teatrze pantomimy. Nie ma służby liturgicznej, ale staram się sam coś pomóc, coś przeczytać, jednak co chwilę „dzieło” jest przerwane przez wielkie ryby, które rzucają się w przestrzeń, gdzie stoją ławki dla dzieci i młodzieży. Ryby były obrzydliwe, duże, a spod pękających płyt z marmuru wydobywała się okropna, brudna i śmierdząca woda. Ryby nie były jednak w stanie dotrzeć do ołtarza. Tam trwa ofiarowanie. Ten sen powtarzał się przez kilka tygodni, a tę samą sytuację obserwowałem w nim z różnych miejsc. Nie rozumiałem wtedy, dlaczego taki sen i dlaczego coś takiego mi się śni.

 

I podjąłeś się tego zadania?

Nie sam. Zacznę może od tego, że w mojej pracy pojawiły się zajęcia, które pochłonęły nie tylko czas wolny dla rodziny, znajomych, a nawet czas na modlitwę, ale i na sen. Wtedy też, klęcząc przed obrazem Matki Boskiej Królowej Polski, dokonałem zawierzenia, że cały ten czas - również samego siebie - poświęcę na sprowadzenie jak największej liczby młodych ludzi do Matki Boskiej. W moim sercu narodziło się też szczególne pragnienie, aby pomóc młodzieży, którą znałem dotąd tylko z widzenia i internetowych portali. Pragnienie było tym większe, im miałem większą świadomość, jak daleko są od Pana Boga przez brak zrozumienia ze strony dorosłych oraz przez hejt ze strony rówieśników.

 

I tak po nitce do kłębka powstała CNG…skąd taka nazwa?

Różne były początki, bo wiem, że było kilka prób. W momencie, w którym ja znalazłem się na drodze księdza Adama, grupa tak naprawdę nie istniała. Z pamiętnego ogniska udało się pozyskać na dalsze spotkania kilku oddanych młodych ludzi. Zrobiliśmy spotkanie w salce. Pomysł nazwy grupy należy do ks. Adama, po mojej aluzji, że potrzebujemy tak naprawdę paru normalnych ludzi. W krótkim czasie dołączyły do nas osoby, które być może wahały się lub nie miały odwagi. Dobra muzyka i pozytywna atmosfera spowodowała,  że zaczęto pytać również o młodsze dzieci. Tak powstał mój pomysł na odrodzenie Dziewczęcej Służby Maryi z naszej parafii.

DSM zanikło w naszej parafii kilka lat temu. Nie było chętnych, a próby ks. Andrzeja, naszego Proboszcza, dziwnie nie przynosiły oczekiwanych rezultatów. Postanowiłem rozpocząć wtedy próby rekrutacji do scholi. Pomogły mi tu samą obecnością osoby, które kiedyś były już w podobnych formacjach: Sylwia, Ola, Julia, Marlena i Radek. Wtedy wybuchła też pandemia, ale roztropne działania i praca u podstaw w okresach „luźniejszych” spowodowała, że grupa rosła w siłę. Po 3 miesiącach - w sierpniu 2020 roku - grupa 20 dziewcząt odebrała w uroczystej oprawie błogosławieństwo z rąk biskupa Gucwy. W późniejszym czasie skupiliśmy się na wydarzeniach, które mogłyby nas łączyć z większą ilością młodych ludzi. W tym drogi krzyżowe, czuwanie przy żłóbku i spotkania młodych, jak pamiętne trzydniowe: „Porwij Moje Serce” ze Wspólnotą Guadalupe. Na chwilę obecną grupa starszych, liczona od ósmej klasy, to 9 osób. Młodsza grupa to ponad 30 osób, a jak doliczymy osoby całkiem dorosłe w CNG, to mamy już w sumie 45 ludzi udzielających się w spotkaniach i organizowanych wydarzeniach. Obecnie dużą rolę przykładamy do kandydatów do bierzmowania.

Bierzmowani? - ktoś zapyta. Tak, to klasy 7 i 8 szkoły podstawowej. To oni są poddani największemu naciskowi rówieśników, mediów, aby dać sobie spokój z Panem Bogiem i Kościołem. Głównie w pierwsze piątki miesiąca dbamy o to, aby korzystali z sakramentów świętych oraz dołączali do naszych działań, również przez Internet.

 

Staram się zrobić wszystko, aby ta młodzież przeżywała coś dobrego.

 

Każdy człowiek potrzebuje Wzorców, czy Patronów…

Tak, naszym patronem został bł. Carlo Acutis. Ks. Adam rozpoznał, z kim walczymy o młodzież i zaproponował najlepiej, jak mógł, moim zdaniem. Później przyszedł ten patron od ciężkich spraw. To jest od trudniejszej młodzieży i ich opiekunów: Święty Jan Bosko. Staram się zrobić wszystko, aby ta młodzież przeżywała coś dobrego. Nawet te osoby, które są z góry określone, że się nie nadają… Niektórzy pytają: „po co ty je bierzesz?”. Powtarzam wtedy, że „być może jest to jedyna dobra rzecz, jaką ta osoba spotyka. Tego nikt z nas może nie wiedzieć, prawda?”. Obecnie formujemy się na trzy sposoby.

1. Muzycznie - w pierwsze piątki miesiąca i wydarzenia religijne wymagające oprawy muzycznej.

2. Apostolsko - pomagając zrozumieć prawdy wiary i Ewangelię w każdy piątkowy wieczór młodzieży, w tzw. „wieku wyzwań”.

3. „Pokorą przez Maryję”. Chodzi tu o formowanie się od najmłodszych lat w upodobaniu się samej Matce Boskiej przez DSM. Dziś prowadzi tę grupę s. Maria ze zgromadzenia Sióstr Służebniczek z Dębicy. Staramy się przenosić ich zapał i pokorę na całą grupę. Większość tych dziewcząt zasila nas wspólną modlitwą jak: Różaniec, Koronka do Miłosierdzia Bożego, śpiew i modlitwa w pierwsze Piątki miesiąca. Staramy się to robić cyklicznie co miesiąc, angażując rodziców i rodzeństwo.

Obecnie staramy się „porwać” jeszcze większą ilość osób starszych, angażując je w nasze wydarzenia, np. męski żywy różaniec czy wydarzenia pod patronatem św. Józefa. „Walka trwa”…

 

Dużo przebywasz z młodzieżą… pewnie nieraz rozmawiacie o jej obecnych problemach? Coraz częściej młodzież wypisuje się z religii... jak myślisz, co jest tego powodem? Kryzys w Kościele?

Ostatnie pytania pozwolę sobie skrócić do pewnego spostrzeżenia. Nie twierdzę, że jest to całkowite antidotum, bo dużą rolę odgrywają rówieśnicy i rodzice. Problemów młodzież ma bardzo dużo tzn. więcej niż powszechnie uważamy. Największym z nich jest kryzys wzorca, na którym mogliby się oprzeć. Drugim to jest brak zrozumienia od osób dorosłych. Myślenie osób dorosłych jest krzywdzące dla nich, gdyż uważają, że przecież mają świat Internetu no i „te komórki”.  Jako dorośli nie rozumiemy, że przeżywają dokładnie to, co my kiedyś… tylko w dużo szybszym i bardziej zwariowanym tempie. Dużą tamą w zdobyciu jakiejkolwiek relacji jest niechęć do portali, krytyka, mówienie „kiedyś w moich czasach”, ogólna krytyka do gier czy innych trendów, jakie się pojawiają w świecie wirtualnym. A przecież oni tam spotykają się z wieloma często mądrymi ludźmi.

 

Problemów młodzież ma bardzo dużo (...). Największym z nich jest kryzys wzorca...

 

Zwróćmy uwagę choćby na fakt, że kiedyś, żeby z kimś się spotkać kilka razy, przez wiele tygodni trzeba było chodzić na zabawę, dyskoteki. Później już można było się zakochać i mieć też jakiś czas na przeżycie
np. rozczarowania miłosnego. Dziś oni mają te przeżycia, przecież traumatyczne, np. brak zrozumienia, hejt, zdrada przyjaciół, nagły brak osób zaufanych, przynajmniej raz w tygodniu i to nie wychodząc z domu. Dla jasności te traumatyczne zawody i przeżycia, jak wiemy z psychologii, są tak samo silnie przeżywane jak śmierć kogoś bliskiego. Wszystko to powoduje, że żyją w pewnym ciągu zdarzeń i cichej depresji, choć uśmiechają się, mają towarzystwo, podłączają się pod innych, robią „sweet fotki” i odrabiają „lajki” u osób, które uprzednio zrobiły u nich. Kiedy ta koncepcja się kończy, uciekają do pokoju w gry online. Tak właśnie zaczyna się zamykanie w sobie i odejście od Kościoła, a później też od rodziny. Skupiają się już tylko na sobie i świecie wewnętrznym. W sumie - można powiedzieć - mają rację. Przecież nikt ich nie słucha, tylko mówi, jak mają robić, a poza dobrami materialnymi radzą sobie i tak sami. A Kościół jaki jest - przecież wszyscy w Internecie wiedzą, jak jest przedstawiany. Nie widzą Jezusa, który spowoduje, że będą silni czy szczęśliwi. To szczęście da im przecież kiedyś pieniądz i praca - co oczywiście nie jest prawdą.

 

Wspólnota Guadalupe animowała młodzieżowe spotkanie orgaznizowane przez Andrzeja w Dobryninie.

 

Co można zrobić, aby temu zapobiec?

W naszym dekanacie przed pandemią chodziło do kościoła tylko ok. 35% osób. Teraz jest jeszcze mniej. To też mnie osobiście uderzyło, bo wiem, jaki jest świat bez kościoła i Boga na zachodzie. Mocno zagubiony. A co dopiero młodzież? Aby im pomóc i zatrzymać choćby wypisywanie się z religii, my dorośli rodzice, a zwłaszcza księża musimy zrobić wszystko, aby poczuli, że ich problemy są istotne, że są potrzebni. Ba! Że są niezbędni, a my mamy i czas, i chęci bycia z nimi. Jeśli my tego nie zrobimy, zrobi to ten nie tak oczywisty i jasny świat. Powinniśmy ich angażować na tzw. „pierwszą linię” do pomocy przy wolontariacie, śpiewie, wspólnym spędzaniu czasu itp. i nie patrzeć krzywo na tych, co nie będą chcieli.

„Gdzie miłość wzajemna i dobroć tam znajdziesz Boga żywego”. Znajdź sposób, aby przez Ciebie spotkali samego Jezusa. Nie koniecznie katechezę, ale przykład - trzeba zrobić wszystko, co możemy, ale nie oczekujmy też nic w zamian. Pozwólmy działać Duchowi Świętemu, pokazać pokorę za przykładem Matki Boskiej i zaufać w końcu Jezusowi.

Przepis wydaje się z pozoru prosty, ale pytanie do każdego z nas, czy potrafimy się uśmiechnąć i być miłym np. widząc drugą osobę. Tymczasem Jezus na co dzień jest dla nich zbyt często kimś bardzo dalekim i nie pasującym do tego świata, w którym oni funkcjonują. Twierdzą „On wymaga, nie rozwiązuje problemu tu i teraz, ktoś umiera na białaczkę, ktoś się rozwodzi. Czy On tym światem się nie interesuje?”. Są to slogany przeklejone z FB i portali oraz powielone kopiuj – wklej przez rówieśników. Uważają więc, że tak jest i tyle. I tu jest zadanie dla nas… Warto przeciąć to myślenie, ale najpierw sami odeprzyjmy w sobie takie argumenty i znajdźmy w tych zdarzeniach np. miłość Boga do człowieka i wolną wolę?

Warto tu również zwrócić uwagę na to, że młodzież jest chętna pomagać, więc też angażuje się w wydarzenia, które z natury są dobre. Wystarczy tylko dać „iskrę”. Nie naciskać, a wspierać i pokazywać, co dobro może czynić tak naprawdę. Eucharystia i świadomość wielkiego cudu jest tu końcową odpowiedzią.

 

Masz receptę na przyciągnięcie młodzieży…?

Przyjęliśmy reguły gry Jana Bosko w zalążku jego oratorium. Po pierwsze: Radość. Wszyscy mają mieć radość ze spotkania i bycia ze sobą i tego, co robią. Szacunek: szanuję każdego, ale i oni muszą szanować mnie. Godne zachowanie na spotkaniach apostolskich, ale i w sieci. Widzę owoce z ciągłego przypominania o tym.

Chciałbym jednak po pierwsze poradzić wszystkim osobom, które mają zamiar zajmować się młodymi ludźmi, aby podchodziły do nich po przyjacielsku i pamiętały o tym, że: jakikolwiek ton rozkazujący, wszelkie zniecierpliwienie, sztuczna życzliwość, obojętność na ich słowa spowodują tylko jeszcze większe szkody i poczucie, że grupa lub wspólnota ich skrzywdziła. Mówię to po kilku głębszych rozmowach z osobami, które nie chciały do nas dołączyć. Musi być ciekawie, wesoło i prawdziwie.

 

Wspomniałeś o rodzinie…

Rodzina głównie wspiera nas modlitwą. Dużą rolę odgrywa moja rodzona siostra - s. Grażynka. Dawno temu to ona zakładała tutaj pierwszą grupę apostolską. Duże wsparcie otrzymuję również od mojej żony, a także od rodzeństwa. Na co dzień uczestniczy w życiu grupy apostolskiej mój najstarszy syn Jakub i to on często mnie motywuje, kiedy ja już trochę nie mam sił.

 

A jak wyglądają Wasze spotkania…

Zawsze odbywają się w inny sposób. Oczywiście jest zaplanowane, co mamy robić, ale dobieramy tematykę w zależności od poruszanych problemów i trudności, z jakimi się spotkaliśmy ostatnio. Nie brakuje nam również czasu na filmy, gry, zabawy, także na próby śpiewu. W zależności od możliwości organizujemy również ogniska i wycieczki. Staramy się wszystko to jednak łączyć zawsze z Matką Boską i Jezusem.

 

Jak mówić o Panu Bogu…

Najlepiej mówić modlitwą. A kto śpiewa ten dwa razy się modli. Staramy się też poruszać kwestie zrozumienia tekstu, ale też idąc dalej - Cudów Eucharystycznych, uzdrowień oraz objawień Maryjnych jako „dowodów”, że Jezus jest z nami tu i teraz.

 

Andrzeju, dziękuję za świadectwo, za wskazówki, jak zrozumieć młodzież i jak ją zbliżyć do Boga i Kościoła. Niech Maryja otacza Ciebie i Twoich bliskich swoją Opieką.

 

Andrzej Ziomek

Ewangelizator. Organizator Dni Młodzieży w Dobryninie.

Artykuły:

Zamów Książkę nr 1

Zamów Książkę nr 2

VideoBlog Guadalupe

Logowanie

Wyłącznie dla członków Wspólnoty i jej Dzieł. Informacje: admin@guadalupe.com.pl

Kontakt

e-mail zespół:
zespol@guadalupe.com.pl
administrator strony: admin@guadalupe.com.pl