joomla templates top joomla templates template joomla

Błogosławiony Stanisław Starowieyski - ojciec i mąż prowadzony przez Ducha Świętego

Paweł Krasucki. Opublikowano w Numer 2018/02 (3)

Portret beatyfikacyjny Stanisława Starowiejskiego.

 

Podczas Mszy Świętej w trakcie nowenny przed uroczystością zesłania Ducha Świętego, w czasie homilii pewien kapłan próbował opisać trzecią osobę Trójcy Świętej. Powiedział: „Nie widzimy fizycznie Ducha Świętego, ale to, co mówi nam o Jego żywej obecności to OWOCE, które dzięki Jego działaniu możemy dostrzec w naszym życiu". Zdanie to głęboko zapadło mi w pamięć i po czasie dostrzegłem, że w doskonały sposób można je odnieść właśnie do bł. Stanisława.

 

Jego życie, na pozór proste, ukazywało obecność Ducha Świętego poprzez obfitość owoców i dzieł, które pod Jego natchnieniem podejmował bł. Starowieyski. „I tak, gdy się wszystko porzuci dla Pana Jezusa, gdy nie ma się już nic, [co] jest związane ze światem, to wtedy wszystko staje się lżejsze, człowieka już nic nie wiąże, na niczym mu nie zależy, jedynie na Miłości Bożej". Te słowa, będące równocześnie fragmentem z rozważań błogosławionego, streszczają w zasadzie całe życie Stanisława Starowieyskiego, który zostawiwszy wszystko, oddał się całkowicie na służbę Bogu, rodzinie, ale także tym wszystkim, którzy potrzebowali jego pomocy. Dla nas, żyjących zaledwie kilkadziesiąt lat po jego męczeńskiej śmierci, jest przede wszystkim przykładem na to, jak obficie Duch Święty może działać w życiu osób świeckich, jeśli tylko otworzą się na Jego łaskę czystym i prostym sercem.

 

I tak, gdy się wszystko porzuci dla Pana Jezusa, gdy nie ma się już nic, [co] jest związane ze światem, to wtedy wszystko staje się lżejsze, człowieka już nic nie wiąże, na niczym mu nie zależy, jedynie na Miłości Bożej.

 

Lata młodości

Zanim jednak o dorosłym życiu Stanisława, warto powiedzieć kilka słów o jego dzieciństwie i okresie młodości. Pokazują nam one, że „święty" nie znaczy „idealny". Jego lata dojrzewania ukazują również, że aby owocnie współpracować z Duchem Świętym, należy włożyć w to wiele wysiłku i systematycznie pracować nad swoim charakterem. Sposób, w jaki Starowieyski dorastał do tej szczególnej relacji, może być dla wielu z nas, dla mnie z pewnością, dobrym drogowskazem.

Stanisław Kostka Maria Gerard Franciszek de Hieronymo Biberstein Starowieyski (bo tak w pełni nazywał się błogosławiony) urodził się 11 maja 1895 roku w Ustrobnie na Podkarpaciu. Był trzecim z sześciorga dzieci Stanisława i Amelii z Łubieńskich. Początkowo Stanisław pobierał nauki w domu rodzinnym między innymi od swojej opiekunki. W wieku 14 lat został razem ze starszym bratem Ludwikiem wysłany do Zakładu Naukowo - Wychowawczego Jezuitów w Chyrowie. Za przykładem matki wstąpił do Sodalicji Mariańskiej. Przynależność do stowarzyszenia oraz pobyt w chyrowskim gimnazjum miały, jak można przypuszczać, decydujący wpływ na ukształtowanie jego osobowości. Podążając za Maryją - Oblubienicą Ducha Świętego - zaczął stawiać pierwsze poważne kroki w odpowiadaniu na Jego natchnienia, które w życiu dorosłym zaowocują już w pełni. Stanisław zaczął odznaczać się dojrzałością charakteru, odwagą oraz głęboką wiarą przejawiającą się między innymi w pobożności maryjnej.

 

Bratkówka - dom rodzinny Stanisława Kostki Starowieyskiego.

 

Pomimo kłopotów zdał maturę i w 1914 roku zapisał się zgodnie z rodzinną tradycją na Wydział Prawa Uniwersytetu Jagiellońskiego. Wojna pokrzyżowała jednak plany Starowieyskiego. Walczył na wielu frontach, m. in. na Wschodzie, ale także we Włoszech, a po odzyskaniu przez Polskę niepodległości, już jako oficer, brał udział w walkach o ukształtowanie odrodzonej Rzeczpospolitej. Siedem lat światowej zawieruchy pokazało prawdziwe oblicze Starowieyskiego. Lekkomyślny i nierozgarnięty w opinii rodziców młodzieniec okazał się być świetnym przywódcą oraz doskonałym organizatorem życia obozowego żołnierzy. Ponadto cechowała go nietuzinkowa odwaga cywilna i umiejętność utrzymania dobrych kontaktów ze swymi podwładnymi. Po powrocie w rodzinne strony zaręczył się ze starszą o rok Marią Szeptycką. Młodzi nie czekając zbyt długo, zawarli związek małżeński 24 sierpnia 1921 roku w Łabuniach. Tak oto rozpoczął się nowy rozdział w życiu błogosławionego Stanisława.

 

Maria z Szeptyckich i Stanisław Starowieyski, 1922.

 

„Postępujcie według Ducha" (Ga 5,16)

W takich słowach św. Paweł zachęcał adresatów swoich listów do poddania się prowadzeniu Ducha Świętego. Życie małżeńskie i rodzinne bł. Stanisława przepełnione było właśnie taką otwartością. Owocowała ona liczną gromadką dzieci oraz wielką liczbą inicjatyw religijno - społecznych, w których małżonkowie wspólnie się wspierali. Patrząc na życie świętych czy błogosławionych, często skupiamy się na tych WIELKICH rzeczach, których dokonali niewątpliwie dzięki Bożej łasce. Jednak te wielkie dzieła i owoce bardzo często mają swoje źródło w zwyczajnej i prostej, ale ŚWIĘTEJ codzienności. Taka też była codzienność bł. Stanisława.

Pierwsze lata małżeństwa Starowieyskich przypadły na trudny czas odbudowy Rzeczpospolitej, zniszczonej po I wojnie światowej. Nie inaczej było również w przypadku Łaszczowa. Kompletnej dewastacji uległ dawny pałac, dlatego młodzi małżonkowie zamieszkali w skromnej przybocznej oficynie. Mimo, iż obydwoje pochodzili z zamożnych rodzin, nie zamierzali odbudowywać spalonej rezydencji, uznawszy, że w obliczu powszechnie panującej biedy należy inwestować środki tak, by służyły wedle zasady „ordo caritatis” - najpierw rodzinie, a następnie potrzebującym, których w ich okolicy nie brakowało. W miarę jak powiększała się gromadka dzieci, oficynę stopniowo przekształcano w budynek mieszkalny. Tam też przyszło na świat ich sześcioro pociech: Ignacy, Aleksander, Maria, Stanisław, Elżbieta oraz Andrzej. Wydaje się, że otwartość Stanisława i jego żony na działanie Ducha Świętego objawiała się między innymi poprzez przyjmowanie, strzeżenie, objawianie i przekazywanie miłości małżeńskiej, której owocem było liczne potomstwo.

 

Starowieyscy z dziećmi, Łaszczów lata ‘30.



„Przeciw takim [cnotom] nie ma Prawa" (Ga 5, 23)

W swoim życiu błogosławiony Stanisław ofiarował się przede wszystkim na służbę rodzinie. Za sprawą obydwojga małżonków ich dom przesiąknięty był duchem tradycyjnego, chrześcijańskiego wychowania, życzliwości i wzajemnej otwartości. Można zauważyć, że życie i dom rodzinny bł. Stanisława przepełnione były Duchem Świętym. W jaki sposób to stwierdzić? Odpowiedź daje nam św. Paweł w Liście do Galatów: „Owocem zaś ducha jest: miłość, radość, pokój, cierpliwość, uprzejmość, dobroć, wierność, łagodność, opanowanie. Przeciw takim [cnotom] nie ma Prawa” (Ga 5, 22-23). W kontekście tych słów warto spojrzeć na życie błogosławionego. W odróżnieniu od panujących w ówczesnej Rzeczpospolitej konwenansów, ograniczających swobodny kontakt pomiędzy służbą a właścicielem, łaszczowski dom emanował ciepłem i poszanowaniem ludzkiej godności. Stanisław w szczególny sposób wymagał od swych dzieci właśnie szacunku dla służby. Co więcej, by dać temu wyraz, zapraszano osoby posługujące rodzinie Starowieyskich do wspólnej, rodzinnej modlitwy. Błogosławiony przykładał dużą wagę do życia modlitewnego. Codziennie o godz. 7:00 wspólnie z małżonką rozpoczynał dzień od uczestnictwa we Mszy Świętej w kościele parafialnym. Czymś oczywistym była wspólna modlitwa przed i po posiłku, a także wieczorny rachunek sumienia, w którym brały udział także dzieci. Ze szczególną dbałością traktowano niedzielne Msze Święte. Małżeństwo starało się również wypracować postawę pokory u swych pociech. Ich dzieci, wraz z młodzieżą ze wsi, przystępowały wspólnie do I Komunii Świętej oraz uczestniczyły w nabożeństwach okresowych. W tamtych czasach tego typu praktyki, zważywszy na status rodziny Starowieyskich, nie były regułą.

Jak wspomina bratanek bł. Stanisława, dzieci państwa Starowieyskich odczuwały miłość i troskę rodziców, ale jednocześnie stawiano im wysokie wymagania, a w domu panowały określone zasady. Do najważniejszych z nich należały: punktualność, solidność, a w sposób szczególny szacunek dla osób posługujących w domu. Sam błogosławiony dawał przykład wypełniania wprowadzonych reguł. Jego codzienna rzetelna i ciężka praca na roli oraz prawdziwie ojcowski sposób traktowania swoich pracowników był sygnałem, że tata wymaga wiele zarówno od nich, jak i od siebie. To umiłowanie ludzi prostych, których często można było też określić mianem „biednych”, było zresztą czymś charakterystycznym dla jego osoby. Sam pewnego razu zwrócił się do jednego z synów w słowach: „Gdybyście znaleźli się kiedykolwiek w biedzie, zwracajcie się o pomoc do ludzi biednych, oni wam nie odmówią”. Sam, dzięki dobrze funkcjonującemu gospodarstwu, dzielił się majątkiem z potrzebującymi. Pomimo tego, że w środowisku, w którym mieszkał uchodził za osobą zamożną, był „ubogi w duchu” (por. Mt 5, 3), a jak wiemy „łatwiej jest wielbłądowi przejść przez ucho igielne, niż bogatemu wejść do królestwa niebieskiego” (por. Mt 19, 24). Jak dalej mówi Pan Jezus: „u Boga wszystko jest możliwe” (por. Mt 19, 26). W życiu bł. Stanisława ta prawda ewangeliczna wypełniła się w sposób doskonały. Wspominając tylko niektóre z podejmowanych przez niego inicjatyw (zarówno religijnych, społecznych i charytatywnych), wymienić należy organizację licznych rekolekcji i spotkań dla pracowników, jak również - Koło Porad Sąsiedzkich, wspierające okolicznych ziemian w rozwoju gospodarczym i religijnym. Starowieyski wyznaczył sobie również jeden dzień w tygodniu - piątek, w którym całkowicie oddany był posłudze miłosierdzia. Wraz z łaszczowskim proboszczem - ks. Dominikiem Majem odwiedzał w tych dniach potrzebujących, udzielając im pomocy materialnej i finansowej. Równocześnie kontrolował, czy środki, którymi się dzielił, zostały dobrze spożytkowane.

 

Gdybyście znaleźli się kiedykolwiek w biedzie, zwracajcie się o pomoc do ludzi biednych, oni wam nie odmówią.

 

„Na to zaś wszystko [przyobleczcie] miłość [...]” (Kol 3, 14) / „Jedynie (...) Miłości Bożej”

Niestety niewiele jest informacji, które wprost mówiłyby o tym, jak wyglądała relacja małżeńska państwa Starowieyskich. Wiadomo natomiast, że wiele inicjatyw religijnych czy społecznych podejmowanych przez błogosławionego wspierała jego małżonka. Pani Maria pomagała mężowi w utrzymaniu domu dla „upadłych” dziewcząt, który prowadziły siostry zakonne. Sama również zajmowała się rozprowadzaniem wśród mieszkańców wsi leków dla osób będących w potrzebie. Po wybuchu II wojny światowej bł. Stanisław włączył się w działalność charytatywną. Został aresztowany przez Gestapo, a następnie przewieziony do obozu w Dachau, w którym poniósł męczeńską śmierć. Właśnie z tego okresu zachowały się nieliczne listy adresowane do żony. Emanują one ciepłem i troską o najpotrzebniejsze rzeczy, jak postępy w nauce dzieci czy stan gospodarstwa. W żadnym z nich nie skarżył się na swój bardzo słaby stan zdrowia, nie chcąc niepotrzebnie martwić najbliższych. Stanisław często zwracał się w listach do żony słowami, których nie powstydziłby się zakochany 20-letni chłopak, w każdym z nich dając dowód gorącej i prawdziwej miłości. Po ich przeczytaniu ma się wrażenie, że człowiek ten wyzbył się już całkowicie miłości własnej, a poświęcił się, jak sam pisał w swym duchowym notatniku, „jedynie (...) Miłości Bożej”, która wyrażała się w jego życiu troską o tych, którzy zostali mu przez Boską Opatrzność przeznaczeni.

Paradoksalnie ukoronowaniem życia Stanisława Starowieyskiego był jego pobyt w obozie koncentracyjnym w Dachau. W miejscu całkowitego upadku człowieczeństwa zachował skarb wiary, co więcej umiał go przekazać innym więźniom. Adam Sarbinowski – zatwardziały ateista - nawrócił się dzięki jego postawie. Ks. Dominik Maj, współwięzień błogosławionego, tak w swych wspomnieniach opisywał jego ostatnie dni życia: „Wokół niego skupiało się wszystko, co mogło uchronić od rozpaczy i podtrzymać siły. Był apostołem i w obozie. Iluż ludziom ułatwił spowiedź […]. I nie tylko był ośrodkiem samopomocy duchowej, ale wielu z nas zaświadczyć może, jak organizował i pomoc materialną, wielkodusznie dzieląc się z najbardziej potrzebującymi”. Niezwykle wymowny był również sam moment śmierci tego wielkiego człowieka. Skatowany bestialsko w Wielki Piątek, zmarł z wycieńczenia albo raczej należałoby powiedzieć - narodził się dla nieba - w Noc Paschalną 1941 roku.

 

Wokół niego skupiało się wszystko, co mogło uchronić od rozpaczy i podtrzymać siły. Był apostołem i w obozie. Iluż ludziom ułatwił spowiedź...

 

Dla nas wszystkich bł. Stanisław Starowieyski jest przykładem tego, jak współpraca z łaską Bożą i podążanie na co dzień według wskazówek Ducha Świętego może uczynić życie - zwłaszcza życie ludzi świeckich - BŁOGOSŁAWIONYM! Życzmy sobie takich rodzin, małżeństw i ojców na wzór życia błogosławionego Stanisława! Niech jego przykład, szczególnie dla ludzi młodych, będzie nadzieją na to, że walka z własnymi słabościami, rzetelne wypełnianie codziennych obowiązków i synowskie poddanie się prowadzeniu Ducha Świętego i Matki Najświętszej przyniesie obfite owoce w życiu każdego z nas.

 

Artykuł powstał na podstawie książki Ks. Marek Starowieyski - Sprawiedliwy z wiary żyje: życie i męczeństwo bł. Stanisława Starowieyskiego.

 


Zamów Książkę nr 1

Zamów Książkę nr 2

VideoBlog Guadalupe

Logowanie

Wyłącznie dla członków Wspólnoty i jej Dzieł. Informacje: admin@guadalupe.com.pl

Kontakt

e-mail zespół:
zespol@guadalupe.com.pl
administrator strony: admin@guadalupe.com.pl