joomla templates top joomla templates template joomla

Ja, człowiek

Opublikowano w Numer 2024/01 (25)

Czyje są te stópki? Czyja jest ta dłoń? CZŁOWIEKA.

 

Co mógłby powiedzieć mały człowiek, gdyby miał głos? Czy jest mu obojętne, jak postępuje z nim świat? Czy to obojętne, w jaki sposób zaczyna się jego istnienie? Niech te słowa pomogą nam spojrzeć na świat oczami małego człowieka. Niech nam pomogą odkrywać jego człowieczeństwo. Oddajmy mu głos.

 

Ukochany niezależnie i pomimo, a może jedynie wtedy, gdy spełnię określone kryteria?…

Poczęty w akcie miłości moich rodziców, a może stworzony z komórek „dawczyni” i „dawcy”?…

Oczekujący matczynego ciepła, a doświadczający twardego środowiska szalki Petriego…

Tak mały, a przecież żyjący…

Samotny, a wśród żyjących już, tak jak ja, moich braci i sióstr…

Pragnący żyć – tak jak oni, a już od początku śmiertelnie zagrożony…

Selektywnie wybrany, a zarazem doświadczający poważnego ryzyka nieprawidłowości…

Potraktowany jak towar medyczny – można mnie kupić, „wyhodować”, „transferować”, wszczepić lub usunąć…

(Ale przecież towaru nie można urodzić lub zabić… Dlatego mówi się, że można mnie usunąć, zamrozić, albo w ogóle nie mówi się o mnie, choć cała ta sprawa dotyczy właśnie mnie…).

Posiadający pełnię genetycznych cech, które już teraz umożliwiają mi dynamiczny rozwój jako istoty ludzkiej; odrębny w swojej istocie, a podejrzewany o to, że jestem jedynie jakąś komórką, galaretką, fragmentem tkanki, fragmentem ciała matki (a niby jakim, skoro nawet w matce nie znajduję już od początku swojego miejsca?)…

Mały człowiek – ja, dziecko…

To prawda, że jestem embrionem – tak samo jak Ty jesteś teraz młodzieńcem lub w wieku dojrzałym, lub starcem… Embrion, płód – to jedynie mój wiek, nie moja tożsamość.

Mój los zależy od tego, czy zostanę uznany za tego najlepszego, czy „się przyjmę”, czy będę zdrowy, czy będę się podobał, czy moja mama i mój tata zdecydują się mnie urodzić…

Czy dzieckiem staję się wtedy, kiedy jestem upragniony i spełniający określone kryteria?

Czy człowiekiem jestem wtedy, kiedy pewna grupa ludzi przyzna mi ludzkie prawa?

Czy mam prawo do miłości, do bezpieczeństwa, do poczucia przynależności…?

Czy mój los jest już przesądzony?

Od czego zależy to, czy będę kochany – od powodzenia procedury, od decyzji lekarzy, od przepisów prawa, od woli rodziców?

Czy początek mojego życia jest na tyle nieistotny, że przestaje być intymny?

Czy jestem na tyle bezwartościowy, że mogę być „zutylizowany”?

Co się dzieje z moim rodzeństwem?

Kto jest moją matką, kto moim ojcem – czy będę miał szansę ich poznać?

Dlaczego jestem tu sam?

Dlaczego jest tu tak zimno?…

Dlaczego mój rozwój się zatrzymuje i czekam? Ile będę czekać?… Ja przecież żyję i chcę żyć!!!

 

Embrion, płód – to jedynie mój wiek, nie moja tożsamość.

 

* * *

 

Mamo, Tato, wiem – kochacie, tęsknicie. Nie zakładam Waszej złej woli. Ja także chcę, abyście byli szczęśliwi. Pomyślcie jednak – czy Waszym szczęściem jest nieszczęście Waszego dziecka? Czy chcecie mieć mnie za wszelką cenę? Także za cenę życia innych Waszych dzieci?... Czy naprawdę ukoi Waszą tęsknotę, kiedy oddacie w czyjeś ręce powołanie mnie do życia, a potem zostawicie resztę Waszych dzieci w niepojętym oczekiwaniu… a mnie przygarniecie… lub nie – to już zależy od tego, „jak się to wszystko ułoży” i czy będę się „dobrze” rozwijał. Czy zaspokoi Wasze pragnienia to, kiedy oddacie cenną część samych siebie – Wasze komórki zdolne inicjować życie – nie sobie nawzajem, ale bazom medycznym (i to w sposób, który narusza Waszą godność)? Mówicie, że to poświęcenie dla mnie… Dla mnie – czy raczej dla zaspokojenia siebie?

Ja wiem – cierpicie. Ja też. Chcecie być szczęśliwi. Ja też. Chcecie żyć… Ja też! Tylko macie nade mną taką przewagę, że ja jestem zbyt mały, żeby powiedzieć Wam wprost, co ja o tym myślę. Jeszcze nie umiem mówić. I dlatego po prostu Wam UFAM. Czy rozumiecie, jak niepojętym jest przyjmowanie mnie, kiedy wprost odrzucacie inne Wasze żyjące dzieci? Czy rozumiecie, jak nieludzkim w swojej istocie jest produkowanie mnie, człowieka, zamiast poczynania mnie? Rozumiecie? Mówicie, że to miłość, że tak bardzo pragniecie mieć mnie… Że tak długo już CZEKACIE. A czy pomyśleliście, jak w tym wszystkim czuję się ja? Jak czują się moi bracia i siostry w niezmiernie długim OCZEKIWANIU?

Jestem darem. Niezależnie od tego, jak zaistniałem na tym świecie. Ale jako człowiek mam prawo powiedzieć, sprzeciwić się i mówić o mojej godności. Bo jestem człowiekiem – od poczęcia.

 

* * *

 

In vitro nie jest metodą leczenia. Nie osłabia niepłodności, nie likwiduje jej. Niepłodność zostaje.

 

Wiem, są sytuacje, że tak bardzo Wam mnie brakuje, bo nie możecie – mimo starań – począć mnie. Ja także tęsknię. Jednak, proszę, zapamiętajcie parę faktów o in vitro:

  1. In vitro nie jest metodą leczenia. Nie osłabia niepłodności, nie likwiduje jej. Niepłodność zostaje.
  2. To, że pewnych spraw nie widać, nie znaczy, że one się nie wydarzają. W in vitro do życia powołuje się nie jedno, ale kilkoro dzieci, zazwyczaj sześcioro (a nawet więcej). Jedno lub dwa są wszczepiane do łona kobiety. Inne… są „zapasowe”, na wypadek „niepowodzenia”. Czekają. Zamrożone… brrr. Jeśli się nie doczekają… umierają. A jeśli to „wszczepione” nie rozwija się prawidłowo – to zawsze przecież można je „usunąć”, wymienić na „lepszy model” i „spróbować jeszcze raz”…
  3. Komórki rozrodcze kobiety i mężczyzny mogą być gromadzone w bankach komórek rozrodczych i następnie wykorzystane przez różne „matki” i różnych „ojców”. Co to oznacza? Że kobieta nie nosi w sobie własnego dziecka, ale czyjeś albo „swoje w połowie”… W efekcie na świecie poczynanych jest wiele genetycznych braci i sióstr, którzy nawet o sobie nie wiedzą.
  4. Jeden cykl in vitro to działania obejmujące stymulację hormonalną, pobranie komórek rozrodczych, zapłodnienie pozaustrojowe i „transfer zarodków”, czyli przeniesienie poczętego dziecka (dzieci) do macicy. Pełen cykl trwa do momentu, aż zostanie stwierdzona ciąża (organizm kobiety przyjmie dziecko), przy czym w przypadku „niepowodzenia” można w jednym cyklu „wykorzystać”… wszystkie zarodki! Każde „niepowodzenie” oznacza śmierć dziecka. Skuteczność jednego cyklu in vitro (w znaczeniu urodzenia dziecka, przy „wykorzystaniu” maksymalnie wszystkich zarodków) wynosi ok. 50-60%. Podawane są często wyższe wskaźniki, które jednak odnoszą się do sytuacji stwierdzenia ciąży (nawet jeśli nie zakończy się ona porodem) lub uzyskania ciąży w kolejnych cyklach. Przy pojedynczym „transferze” szanse na urodzenie dziecka są znacznie mniejsze – zależnie od różnych czynników jest to średnio 30-40%...
  5. In vitro łączy się z ryzykiem dla kobiety. Zanim pobrane zostaną komórki rozrodcze, kobietę poddaje się silnej stymulacji hormonalnej, aby w nienaturalny sposób dojrzało naraz wiele komórek jajowych (w standardowym cyklu zazwyczaj dojrzewa tylko jedna). Jest to zagrożenie dla jej zdrowia, a nawet życia (kiedy np. dojdzie do zaburzenia zwanego zespołem hiperstymulacji jajników). Ponadto ryzyko dotyka także poczętych pozaustrojowo dzieci. Statystycznie częściej są narażone na choroby genetyczne, zahamowanie rozwoju, poronienie i wiele innych…
  6. To, że jako małżonkowie nie możecie począć dziecka, z pewnością boli, jednak nie uwłacza Waszej godności i wartości jako ludzi. Choć tak możecie się czuć, kiedy pragnąc, nie możecie dać nowego życia. Możecie czuć się nie w pełni wartościowi, skoro „coś w Was jest nie tak”, jednak to nie jest prawda o Was. Jesteście ludźmi i sam ten fakt świadczy o Waszej godności. Kiedy jednak decydujecie się, może w desperacji, na in vitro – właśnie wtedy sprzeciwiacie się godności ludzkiej. Przez niegodziwe w swojej istocie pobieranie nasienia (podczas masturbacji), przez proces „produkcji” zarodka – nowego człowieka, który traktowany jest jak „wyrób medyczny”, przez selekcję zarodków – ludzi, na lepszych, zdrowszych, spełniających określone kryteria, posiadających konkretne cechy i „tych gorszych”… Wreszcie przez zadanie śmierci tym, które w łonie kobiety nie rozwijają się prawidłowo lub mrożenie tych „nadmiarowych”… A one wszystkie są ludźmi, obdarzonymi taką samą godnością i niezbywalnym prawem do życia jak Wy…
  7. Pomyślcie, do jakich paradoksów prowadzi wykorzystanie Waszych komórek rozrodczych w przyszłości? Mówicie, że to „dla dobra nauki” albo że jest to wyraz Waszej wielkoduszności „dla niepłodnych par”. I co? Czy naprawdę chcecie, żeby Wasze dzieci lub pół-Wasze rodziły się z innej kobiety, trafiały do nieznanych Wam rodzin, w nieznane Wam miejsca, a może w ogóle trafiały nie do rodzin, ale do par jednopłciowych – czy to jest to najlepsze, co chcecie zaoferować Waszemu potomstwu? Przecież każda komórka jajowa czy plemnik, to cenna część Was. A kiedy się łączą – powstaje Wasze dziecko…

 

Dziecko jest zawsze darem, nigdy towarem.

 

Jeśli, czytając to, myślicie, że przecież nie ma innej alternatywy, żeby stać się rodzicem… ależ jest! Niepłodność to zjawisko, które dotyka obecnie wielu par, ale można się z nim zmierzyć i doczekać się upragnionego potomstwa. Co ważne, bez niszczenia godności swojej i poczętych dzieci. Na płodność wpływa wiele czynników i funkcjonowanie wielu narządów i układów – zarówno kobiety, jak i mężczyzny. Dokładna diagnostyka, wnikliwa obserwacja płodności, uregulowanie trybu życia, diety, stresu, układu hormonalnego, leczenie stanów zapalnych czy leczenie zabiegowe – w zależności od potrzeb – mogą skutecznie prowadzić do naturalnego poczęcia. Dużą pomocą może być tu nauka naturalnych metod rozpoznawania płodności czy naprotechnologia. Jeśli jesteście ludźmi wierzącymi, nie wahajcie się szczerze modlić o dar potomstwa. W końcu to Bóg jest JEDYNYM Panem życia i śmierci. A jeśli nadal nie możecie zostać rodzicami w naturalny sposób – czy nadal chcecie naciągać naturę do Waszych pragnień? A może zechcecie otworzyć serce na utęsknioną miłość dzieci, które już się narodziły, ale nie mają miejsca w swoich biologicznych rodzinach? Tak, rozumiem Wasz bunt – chcecie mieć „swoje” dzieci. Tylko czy naprawdę kosztem ludzkich istnień, deprecjonowania godności człowieka i ryzyka, jakie niesie za sobą in vitro?

 

W końcu to Bóg jest JEDYNYM
Panem życia i śmierci.

 

P.S. W naszym ludzkim świecie są sprawy niemożliwe do wykonania. Albo możliwe, ale takie, których nie godzi się podejmować. To jest tajemnica ludzkiego życia. Świat jednak nie żyje sam sobie. To, że czegoś nie widać, nie świadczy o braku istnienia. To, że nie widać Boga i Jego prawa nie są fizycznie wyczuwalne, nie znaczy, że Jego i ich nie ma. Bóg jest i jest wszechmocny. On może uzdrowić to, co nieuleczalne, dać życie tam, gdzie wydaje się, że nie ma już żadnych szans. On jest Miłością i jest gotów obdarzać hojnie miłością. On jest spełnieniem tęsknot i pragnień. On nie zawodzi, choć świat Go nie rozumie. On sam i tylko On jest Dawcą życia. On jest Panem życia i… kiedyś z miłości upomni się o swoje dzieci. „Cokolwiek uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili” (Mt 25,40). „Proście, a będzie wam dane” (Mt 7,7). „Dla Boga bowiem nie ma nic niemożliwego” (Łk 1,37).

 

 

Zgodzić się na Wolę Bożą. Bóg jedynie wie, co jest dla Ciebie najlepsze
i Ci w tym błogosławi.

 

 

Dane za:

https://www.invimed.pl/skutecznosc-zabiegow-in-vitro-w-klinikach-invimed

https://klinikabocian.pl/leczenie-i-skutecznosc/skutecznosc

 


Zamów Książkę nr 1

Zamów Książkę nr 2

VideoBlog Guadalupe

Logowanie

Wyłącznie dla członków Wspólnoty i jej Dzieł. Informacje: admin@guadalupe.com.pl

Kontakt

e-mail zespół:
zespol@guadalupe.com.pl
administrator strony: admin@guadalupe.com.pl